Po nieudanym poprzednim sezonie Kamil Stoch zdecydował się kontynuować karierę, ale na innych warunkach niż we wcześniejszych latach. Stoch otrzymał zgodę od PZN na swój indywidualny sztab. Skoczek zatrudnił jako głównego swojego trenera Michala Doleżala, a asystentem Czecha został Łukasz Kruczek.
Z tą dwójką szkoleniowców Stoch przed laty osiągał wielkie sukcesy: wygrywał igrzyska olimpijskie, konkursy Pucharu Świata i Turniej Czterech Skoczni. Teraz Doleżal i Kruczek znów mają wprowadzić 37-latka na najwyższy poziom, ale początek sezonu nie należy do najłatwiejszych.
Stoch, tak jak pozostali polscy skoczkowie prowadzeni przez Thomasa Thurnbichlera, nie zachwyca swoją formą. W czterech konkursach przed Wisłą tylko raz był w drugiej dziesiątce, zajął 13. miejsce w jednoseryjnych, loteryjnych zawodach w Ruce.
ZOBACZ WIDEO: Ronaldinho ciągle to ma! Takie bramki chce się oglądać
W piątek w Wiśle, na początku trzydniowej rywalizacji, skakał nieźle, ale bez błysku. W treningach zajmował miejsca w trzeciej dziesiątce. I tak samo było w eliminacjach. W nich Stoch uzyskał 114,5 metra i zajął 30. pozycję. To wynik poniżej oczekiwań samego skoczka, jak i tysięcy jego kibiców.
- Warunki nie miały większego wpływu na mojej skoki. Spóźniam je, w piątek spóźniłem wszystkie trzy. Ten ostatni w kwalifikacjach nawet bardzo. Brakowało mi wysokości, żebym mógł odlecieć dalej - analizował pod skocznią Stoch.
- Nie potrafię na ten moment powiedzieć, czemu tak się dzieje. Wciąż szukam odpowiedniego systemu, który da mi swobodę i pewność, że to wszystko dobrze funkcjonuje w moich skokach - dodał.
Trzykrotny mistrz olimpijski nie ukrywał, że kolejne nieudane starty wywołują w nim frustrację. Zapewnił jednak, że wciąż ma motywację, by dalej walczyć o powrót na poziom, na którym przez lata zachwycał.
- Też się tym wszystkim denerwuje. Czasami mam już tego wszystkiego dość. Z drugiej strony nie zamieniłbym swojej sytuacji, nie chciałbym robić czegoś innego. Dopóki mam narty i mam możliwość skakania, dopóty będę wchodził do góry, zapinał je i robił co się da, żeby było lepiej - zapewnił.
Od początku tego sezonu eksperci zwracają uwagę, że Stochowi brakuje większego luzu w skokach. W treningach, jeszcze przed rozpoczęciem Pucharu Świata, Polak miał skakać daleko, ale w rywalizacji z najlepszymi nie jest w stanie tego potwierdzić. Z taką tezą nie do końca jednak zgadza się sam skoczek.
- Nie chodzi o luz. Muszę skupić się na jednej konkretnej rzeczy, żeby wszystko zazębiło się. Czuję, że jest to w zasięgu, ale jeszcze tego nie złapałem. Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Z techniką też jest w porządku, ale czegoś brakuje. Gdybym chociaż w kwalifikacjach odbił się półtora metra wcześniej, to poleciałbym z dziesięć metrów dalej. Taka to jest różnica - podsumował trzykrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni.
Kolejna szansa na poprawę skoków i miejsc przed Kamilem Stochem już w sobotę. Początek indywidualnego konkursu w Wiśle o 15:05. W pierwszej serii wystartuje 7 Polaków, w tym Piotr Żyła, który błysnął w kwalifikacjach i po skoku na 130. metr zajął 7. miejsce (więcej TUTAJ).
Z Wisły Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty