Obraz nędzy i rozpaczy. W Wiśle na poziomie zaprezentowali się tylko kibice [OPINIA]

Getty Images / Marcin Golba/NurPhoto / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Getty Images / Marcin Golba/NurPhoto / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Już odpadnięcie Kamila Stocha w kwalifikacjach mogło przygotować nas na to, co zobaczyliśmy w sobotę Wiśle. Tylko dzięki Piotrowi Żyle uniknęliśmy kompromitacji na polskiej ziemi. Tymczasem Zimowe Igrzyska Olimpijskie coraz bliżej.

Nie wypada tak skakać u siebie i nie wykorzystać jednej z nielicznych okazji w sezonie, by godnie zaprezentować się przed własną publicznością.

Stara niepisana prawda mówi, że pierwsze poważniejsze wnioski dotyczące dyspozycji zawodników można wyciągnąć w grudniu, a podczas Turnieju Czterech Skoczni traci się już jakiekolwiek złudzenia na poprawę rezultatów. Jeśli prawidło potwierdzi się i tym razem, trudno wywróżyć polskim skoczkom jakiekolwiek sukcesy olimpijskie. Jest po prostu źle.

ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces

Lillehammer okazało się solidne w wykonaniu Biało-Czerwonych i miało być tylko lepiej. Miłe złego początki. Teraz sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie, a my zmierzamy w stronę sportowego dna. Poza Piotrkiem Żyłą, który w Wiśle odzyskał dawny wigor oraz groteskowość.

Sęk w tym, że wiekowy, jak na skoczka Żyła nie wystarczy, by kibice uśmiechali się od ucha do ucha. Fani myślą o przyszłości z niepokojem, bo w polskich skokach nie ma niczego.

Raptem jeden dobrze rokujący młody talent - Kacper Tomasiak. Najstarsza, od lat pogubiona, kadra w całej stawce Pucharu Świata. I znakomici kibice, co udowodnił kolejny polski konkurs.

Tak wygląda rzeczywistość skoków narciarskich w kraju nad Wisłą, przynajmniej po analizie niedawnych wydarzeń. Jednostki i brak perspektyw, pojedyncze przebłyski. Strach myśleć, co się stanie, jak kibicom skończy się cierpliwość w oczekiwaniu na lepsze czasy - oby nie.

Już od wielu miesięcy powtarzamy, jak mantrę, że rzeczywistość sympatyka dyscypliny w naszym kraju stała się trudna. Niedawne sukcesy i piękne chwile przyprawiają o gigantyczny niedosyt, czemu trudno się dziwić. Dziś są tylko wspomnieniem.

Małyszomania i późniejsze sukcesy Kamila Stocha, Dawida Kubackiego oraz Piotra Żyły dały nam nadzieje, że skoki będą stanowiły o sile polskiego sportu latami. Niestety coraz więcej wskazuje na to, że mieliśmy wielką przyjemność śledzić złotą erę Biało-Czerwonych lotników, których będziemy wyczekiwać dekadami.

Śmiesznym byłoby teraz snuć marzenia o olimpijskim medalu, naiwnym o seryjnych zwycięstwach w Pucharze Świata, bezsensownym wywierać wielką presję na perspektywicznym Tomasiaku, że w nim ostatnia nadzieja. Choć uczciwie należy przyznać, że ten jedyny diamencik pozwala nam przynajmniej na nieśmiałe i dyskretne uśmiechy.

I oczywiście niepowtarzalna ekspresja Piotra Żyły, której byliśmy świadkami w sobotę w Wiśle. Poza świetnymi skokami Prevca i Raimunda, to chyba element najsensowniejszy do zapamiętania. Z drugiej strony dosyć ironiczny, w zestawieniu z całokształtem...

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (11)
avatar
Dariusz Cichanski
50 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Małysz czas wziac sie do roboty nie lansowac sie w tv. Emerytow polskich skokow czas wyslac na emeryture. 
avatar
§
59 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Masiusiaka trener, ale nie ma jaj. 
avatar
Gregorius07
1 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Takich jak Tomasiak, którzy błysnęli formą w jednym sezonie, było wielu. Ot, choćby Wolny czy Stękała. gdzie oni są teraz? Więc nie piszcie bzdur o diamentach, bo póki co żadnych nie widać... 
avatar
cas
1 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Na co licza polscy kibice?
Stoch sie skonczyl w fatalnym stylu.
Reszta ,to dno. 
avatar
Mech
1 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wygląda to jak zmęczenie długim sezonem.. 
Zgłoś nielegalne treści