Nie wypada tak skakać u siebie i nie wykorzystać jednej z nielicznych okazji w sezonie, by godnie zaprezentować się przed własną publicznością.
Stara niepisana prawda mówi, że pierwsze poważniejsze wnioski dotyczące dyspozycji zawodników można wyciągnąć w grudniu, a podczas Turnieju Czterech Skoczni traci się już jakiekolwiek złudzenia na poprawę rezultatów. Jeśli prawidło potwierdzi się i tym razem, trudno wywróżyć polskim skoczkom jakiekolwiek sukcesy olimpijskie. Jest po prostu źle.
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
Lillehammer okazało się solidne w wykonaniu Biało-Czerwonych i miało być tylko lepiej. Miłe złego początki. Teraz sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie, a my zmierzamy w stronę sportowego dna. Poza Piotrkiem Żyłą, który w Wiśle odzyskał dawny wigor oraz groteskowość.
Sęk w tym, że wiekowy, jak na skoczka Żyła nie wystarczy, by kibice uśmiechali się od ucha do ucha. Fani myślą o przyszłości z niepokojem, bo w polskich skokach nie ma niczego.
Raptem jeden dobrze rokujący młody talent - Kacper Tomasiak. Najstarsza, od lat pogubiona, kadra w całej stawce Pucharu Świata. I znakomici kibice, co udowodnił kolejny polski konkurs.
Tak wygląda rzeczywistość skoków narciarskich w kraju nad Wisłą, przynajmniej po analizie niedawnych wydarzeń. Jednostki i brak perspektyw, pojedyncze przebłyski. Strach myśleć, co się stanie, jak kibicom skończy się cierpliwość w oczekiwaniu na lepsze czasy - oby nie.
Już od wielu miesięcy powtarzamy, jak mantrę, że rzeczywistość sympatyka dyscypliny w naszym kraju stała się trudna. Niedawne sukcesy i piękne chwile przyprawiają o gigantyczny niedosyt, czemu trudno się dziwić. Dziś są tylko wspomnieniem.
Małyszomania i późniejsze sukcesy Kamila Stocha, Dawida Kubackiego oraz Piotra Żyły dały nam nadzieje, że skoki będą stanowiły o sile polskiego sportu latami. Niestety coraz więcej wskazuje na to, że mieliśmy wielką przyjemność śledzić złotą erę Biało-Czerwonych lotników, których będziemy wyczekiwać dekadami.
Śmiesznym byłoby teraz snuć marzenia o olimpijskim medalu, naiwnym o seryjnych zwycięstwach w Pucharze Świata, bezsensownym wywierać wielką presję na perspektywicznym Tomasiaku, że w nim ostatnia nadzieja. Choć uczciwie należy przyznać, że ten jedyny diamencik pozwala nam przynajmniej na nieśmiałe i dyskretne uśmiechy.
I oczywiście niepowtarzalna ekspresja Piotra Żyły, której byliśmy świadkami w sobotę w Wiśle. Poza świetnymi skokami Prevca i Raimunda, to chyba element najsensowniejszy do zapamiętania. Z drugiej strony dosyć ironiczny, w zestawieniu z całokształtem...
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Stoch sie skonczyl w fatalnym stylu.
Reszta ,to dno.