Z okazji zbliżającej się wielkimi krokami zimy i inauguracji nowej edycji pucharowego cyklu Polski Związek Narciarski zorganizował w poniedziałek konferencję w Wiśle z udziałem wszystkich kadrowiczów i sztabu szkoleniowego. Zarówno trenerzy, jak i sami zawodnicy, są zadowoleni z okresu przygotowawczego. Teraz przed skoczkami wylot do Lillehammer, gdzie trenować będą na obydwu tamtejszych obiektach, gotowych już zarówno do ćwiczeń, jak i pierwszych zawodów pucharowych, które zaplanowane są na przyszły weekend. W tym roku w programie treningów kadrowiczów nie brakowało zmian.
- Przygotowania do sezonu zaczęliśmy w maju, a może nawet nieco wcześniej, od stworzenia podziału grup. Jest to początek tego co chcemy utrzymać już na stałe - mówił Łukasz Kruczek, trener reprezentacji. - Grupa młodzieżowa trenowała od początku przez cały czas razem, było to osiem osób, bez żadnego podziału. W kadrze seniorów funkcjonowały natomiast trzy grupy, czerwona, niebieska i zielona. Różnice były sprzętowe, dotyczyły też obciążenia zgrupowaniami i wyjazdów zagranicznych. Przynależność do tych grup była ustalana na podstawie wyników zawodników z poprzednich lat, chcemy to utrzymać także w następnych sezonach. Kolejną zmianą była mniejsza liczba startów dla najlepszych zawodników. Ci, którzy mieli zdobyte kwoty startowe, nie byli już obciążeni latem startami w Grand Prix, czy w mniej istotnych zawodach krajowych.
Szkoleniowiec naszej kadry zwrócił również uwagę na fakt, że w lecie zawodnicy musieli przestawić się na skakanie w nowych kombinezonach. Według Kruczka w innych krajach nie brak skoczków, którzy do tej pory mają z tym problemy. - Oprócz tego mamy nowe przepisy i konieczność dostosowania się do nich. Chodzi o kombinezony i słynne już "zero tolerancji", które w tej chwili zmieniono na "dwa centymetry tolerancji". Powierzchnia nośna, jaką dysponowali zawodnicy, została drastycznie ograniczona, od piętnastu do siedemnastu procent, zależnie od wzrostu skoczka. Jest to istotne, były z tym problemy, dotyczyły różnych zawodników. Niektórzy łapali to od razu, inni mieli z tym dość dużo kłopotów. Są na świecie skoczkowie, którzy nie przestawili się na to do tej pory.
Optymistą u progu sezonu jest Apoloniusz Tajner. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego uważa, że naszych skoczków stać na mistrzostwach świata w Val di Fiemme na walkę o medal w konkursie drużynowym. - Oczekiwania na pewno mamy duże, dotyczy to zresztą nie tylko skoków, ale i biegów narciarskich. Mówiłem już, że tym razem możemy mieć dwóch liderów. Wydaje się, że już nie tylko Kamil Stoch, ale i Maciej Kot jest już w stanie na stałe zakotwiczyć w czołówce światowej, w granicach czołowej dziesiątki. Imprezą docelową są mistrzostwa świata w Val di Fiemme. Mamy potencjał, jest nie tylko czterech zawodników, ale i ten piąty, i szósty, czyli zmiennicy. Możemy w końcu powalczyć o medal nie tylko indywidualnie - powiedział Tajner.
Na zgrupowanie do Lillehammer z trenerem Kruczkiem we wtorek lecą Maciej Kot, Dawid Kubacki, Krzysztof Miętus, Kamil Stoch i Piotr Żyła. W kolejnych dniach do tej grupy dołączy także Bartłomiej Kłusek, który doleci do Norwegii wspólnie z trenerem Robertem Mateją.
Korespondencja z Wisły dla SportoweFakty.pl
Daniel Ludwiński