Maciej Kot dla SportoweFakty.pl: Cel to pierwsza dziesiątka

Maciej Kot nie jest zadowolony z występów na "mamutach" w Vikersund i Harrachovie. Kolejne zawody odbędą się jednak na mniejszych obiektach, na których znowu celem Polaka będzie pierwsza dziesiątka.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnie konkursy Pucharu Świata w Harrachovie miały swoją specyfikę. Nie dość, że oba odbyły się w ciągu jednego dnia, to jeszcze kilkunastokrotnie były przerywane przez trudne warunki atmosferyczne. - Dekoncentracji po tych konkursach już nie ma. Zawody w Czechach przeszły do historii i nie myślę o nich. Warunki do skakania faktycznie nie były dobre, ale szczęśliwie udało się przeprowadzić oba konkursy. Analiza naszych błędów z Harrachova już się odbyła, wszystko więc wiemy - podkreśla w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Maciej Kot.

Sporty zimowe na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów narciarstwa i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Zawodnik urodzony w Limanowej przyznaje jednak, że mimo trudnych warunków podczas całych zawodów, w pierwszym konkursie szczęście raczej mu sprzyjało. Oczywiście, jeśli nie uwzględnić obniżenia belki przed skokiem i chłodu, na jaki uskarżali się chyba wszyscy startujący.

- Część błędów była natury technicznej, a część bardziej psychologicznej. Pracujemy zarówno nad jednymi, jak i drugimi. Treningi w Szczyrku miały za zadanie m.in. ustawić odpowiednią pozycję dojazdową. To nie jest duży problem, ale lepiej go rozwiązać zanim stanie się poważny - tłumaczy 21-latek.

Wicelider kadry Łukasza Kruczka zaznacza, że na końcówkę sezonu jego celem jest zajmowanie miejsc w pierwszych dziesiątkach poszczególnych zawodów. - Tak zakładałem zresztą od Turnieju Czterech Skoczni, ale niestety celu nie udało się zrealizować m.in. na "mamutach". Jeszcze nie czuję się najlepiej na tych obiektach, choć i tak jest zdecydowanie lepiej niż w zeszłym roku. Teraz będziemy startowali na skoczniach, które lubię, więc nie będzie na co zwalać winy - zaznacza zawodnik.

Jedynym problemem 21-latka, jak i pozostałych skoczków będzie przejście ze skoczni mamuciej, na mniejszą. - Trzeba trochę zmienić technikę. Na "mamucie" jest większa prędkość, a także opór powietrza. Stąd potem na mniejszym obiekcie odczucia względem skoku są nieco zaburzone - wyjaśnia Maciej Kot.

Źródło artykułu: