Dawid Góra: Jakie znaczenie podczas okresu przygotowawczego miały pierwsze skoki oddane z lodowego rozbiegu?
Dawid Kubacki: Miesiąc przed startem Pucharu Świata mieliśmy okazję trenować na lodowym rozbiegu - trening pokazał, że nie mamy problemów z wejściem w sezon zimowy. Wynika z tego, że w zawodach na śniegu nie będziemy mieli kłopotu z przystosowaniem się do innych warunków niż w lecie. Poza tym, to były normalne treningi. Szlifujemy drobne błędy, próbujemy wypracować odpowiednią dyspozycję na start sezonu.
[b]
Czym różnią się przygotowania do nadchodzącego sezonu od tych, które miały miejsce rok temu. To ważne pytanie w odniesieniu do falstartu, jaki skoczkowie zanotowali na start poprzedniego cyklu Pucharu Świata.[/b]
- Kwestie sprzętowe mamy już "załatwione". Jeszcze będziemy testować kombinezony i sprzęt na śniegu, jeśli pogoda na to pozwoli. W tym roku nie szukamy jednak śniegu za wszelką cenę. W poprzednim jeździliśmy po prostu tam, gdzie się pojawił. Warunki na miejscu okazywały się jednak inne od spodziewanych. Teraz strategia jest taka, że nie robimy niczego na siłę. Przejście z letniego toru na lodowy nie przysporzyło nam problemów, więc nie ma co się szarpać na wyjazdy, jeśli pogoda będzie niepewna. Lepiej do samego końca ćwiczyć na pewnym terenie, nawet na torze letnim. Nie ma się czego obawiać w tej kwestii.
[b]
Czy wyniki osiągane podczas ostatnich zawodów letniego Grand Prix w Klingenthal można uznać za wiarygodny prognostyk na zimę. W końcu pierwsze konkursy Pucharu Świata odbędą się również tam.[/b]
- Trudno to w ten sposób przekładać. Najważniejszym wyznacznikiem będzie dyspozycja. Jeśli teraz jest w miarę dobra, to taka sama będzie na początku sezonu. Dużą rolę odgrywa jeszcze pogoda podczas zawodów - skocznia tam jest stosunkowo duża, każdy podmuch wiatru może wiele zmienić. Trudno stwierdzić, że ten kto wygrywa w zawodach na igelicie, będzie wygrywał też na śniegu. Nie ma pewniaków. Taka jest natura sportu. Wiele czynników gra rolę w walce o najwyższe lokaty. Sport lubi niespodzianki.
Po zakończeniu poprzedniego sezonu mówił pan, że był on przełomowy. Czuje pan, że kolejny może zapisać się jeszcze lepiej w pana karierze?
- Tamten był przełomowy z tego względu, że uporałem się z problemem o podłożu psychologicznym. Wcześniej, zimą nie dawałem sobie rady w zawodach. W tej chwili problem jest już za mną. Jestem dobrze przygotowany do startów. Mamy sezon olimpijski, ale nie nastawiam się na konkretne wyniki. Trzeba po prostu skakać i czerpać z tego radość. Jeśli będzie radość ze skakania i będę moje zadania wykonywał spokojnie, wyniki będą dobre.
Stawia pan sobie poprzeczkę na konkretnym pułapie? Chce pan dążyć do osiągnięcia wyznaczonego celu?
- Ustawianie sobie poprzeczki rozumiem jako wyznaczanie dokładnych założeń, którym muszę sprostać. Takie podejście wzbudza niepotrzebny niepokój, zaczynają się wątpliwości czy dam radę. Wolę być nastawiony na oddanie dobrego skoku. Dopiero potem widzę, jaka mnie za to spotkała nagroda.
[b]
Dziennikarze zazwyczaj pytają o przygotowania do igrzysk olimpijskich. Ja, dla odmiany, zapytam o zawody w Polsce. Przygotujecie się do nich w jakiś specjalny sposób?[/b]
- Do każdych zawodów przygotowujemy się tak samo. Nie ma rozgraniczenia między konkursami w Polsce, tymi poza granicami kraju oraz igrzyskami olimpijskimi.
Igrzyska chyba jednak są priorytetem...
- Są ważne z medialnego punktu widzenia, są prestiżowe. Ale jeśli chodzi o przygotowanie do nich - jest takie samo, jak do innych zawodów. Chcemy oddawać jak najlepsze skoki. Starty na igrzyskach różnią się może tym, że są rozciągnięte w czasie, nie mają takiego rytmu, jak te pucharowe. Uważam, że to jest jedyna różnica.