Wyluzowałem, inaczej trudno byłoby przetrwać - rozmowa z Maciejem Kotem

East News / Na zdjęciu: Maciej Kot
East News / Na zdjęciu: Maciej Kot

Po odsunięciu od Pucharu Świata skoczkowi polskiej kadry A nie było łatwo pogodzić się z nową rzeczywistością. Teraz jest jednak inaczej. [tag=6604]Maciej Kot[/tag] buduje formę i podkreśla, że wreszcie "wyluzował".

W tym artykule dowiesz się o:

Dawid Góra: Pana udział w Pucharze Kontynentalnym w Wiśle ma być momentem, który poprzez rywalizację z innymi zawodnikami i nieco niższy poziom zawodów - pozwoli odzyskać jakość skakania?

Maciej Kot: Trudno mówić o konkretnym momencie. Nie jest tak, że kilka chwil wyprowadza na prostą. Mam plan powrotu do Pucharu Świata i do lepszej formy, który sobie założyłem. Puchar Kontynentalny ma być sprawdzianem. Chcę wrócić do rytmu startowego, tym bardziej, że właśnie na tej skoczni odbędą się kolejne konkursy Pucharu Świata. Mam nadzieję, że wrócę do rywalizacji poprzez dobre skoki i złapanie pewności siebie.
[ad=rectangle]
Warunki pogodowe w Polsce nie pozwalają na regularne treningi. Czy w pana przygotowaniach nie ma za mało spokojnych skoków, które pozwoliłyby przywrócić wysoką formę?

- Treningów motorycznych, siłowni na pewno mam w sam raz. Problemem są skocznie. Obiekty są przygotowane, ale treningi wypadają z terminarza z powodu silnego wiatru, wysokiej temperatury itd. Skakałem może 50-60 proc. tego, co zakładałem. W piątek na przykład znowu nie udało się poskakać. Niedawno miało odbyć się pięć treningów, a udało się przeprowadzić tylko dwa, i to niepełne. Tymczasem to właśnie da się poprawić elementy techniczne i duża liczba treningów na pewno dałaby pozytywne rezultaty. Nie jest jednak tak, że potrzebuję ogromnej liczby skoków - nie muszę oddać sześciu prób pod rząd. To mogą być choćby cztery skoki, ale ważne, aby stały na wysokim poziomie. Należy je potem zapamiętać i utrwalić. 

Czy skoki treningowe są znacznie lepsze od tych, które mogliśmy oglądać podczas konkursów?

- Zdecydowanie lepsze. To widać na naszych analizach, jak i gołym okiem. Mają w sobie więcej swobody, można zauważyć, że nie męczę się, że dają mi radość. No i co najważniejsze - pojawiają się dobre odległości.

Mimo, że zniknął pan z ekranów telewizorów i pokonkursowych tabel Pucharu Świata, widać, że kibice wciąż są przy panu. Nie tylko na portalach społecznościowych, ale również na co dzień.

- Tak, czuję to. Zauważam wyrazy sympatii zarówno na moim profilu, jak i podczas spotkań bezpośrednich. Na przykład w okresie świąteczno-noworocznym sporo ludzi przewinęło się pod skocznią - wielu z nich dodawało mi wiary w siebie. Życzyli mi powrotu do formy, mówili, że trzymają kciuki. Coś takiego jest niezbędne do powrotu, inaczej trudno byłoby trenować i szukać dyspozycji czując, że wszyscy spisali mnie na straty. Warto dodać, że wspiera mnie również najbliższe otoczenie. To pomaga w ciężkich chwilach - choćby takich, jak po mistrzostwach Polski, kiedy drobnostka zaważyła na tym, że nie pojechałem na Turniej Czterech Skoczni.

W przypadku wielu zawodników to jeden udany konkurs powoduje nagłą zwyżkę formy - w takich przypadkach działa poprawa dosłownie jednego elementu technicznego. Pan natomiast stawia na żmudne dochodzenie do dyspozycji sprzed roku. 

- Trudno oczekiwać, że jeden konkurs zmieni sytuację i obróci ją o 180 stopni. Najpierw chcę się dostać do kadry na kolejne konkursy, trzeba zacząć od pierwszej dwudziestki, zbliżać się do dziesiątki i wtedy stabilizować formę na odpowiednim poziomie. Jak się pojawią jeszcze lepsze skoki, trzeba szukać szansy na miejsca w czołówce, które zakładałem na początku sezonu. Sport jest nieprzewidywalny, szczególnie skoki narciarskie. Moje podejście nadal jest bardzo ambitne, ale nie można przesadzać. Trochę wyluzowałem, inaczej trudno byłoby przetrwać.

Eksperci mówiąc o panu niemal zawsze używają słowa "ambitny". Nie trzeba jednak długo czekać, aby szybko dodawali "zbyt ambitny". "Wrzucenie na luz", o którym pan mówi to właśnie ta cecha skoczka, której panu brakowało?

- Trudno inaczej byłoby przetrwać okres oczekiwania na starty. Był taki moment, kiedy było mi ciężko psychicznie. Znalezienie sobie innych zajęć i myślenie na inne tematy zdało rezultat. Nie można się napalać na miejsca na podiach, bo potem szybko następuje zderzenie z rzeczywistością. Zobaczymy, co przyniesie życie. Szczególnie, że mam poczucie, iż w okresie przygotowawczym dałem z siebie wszystko. 

Czy teraz wiadomo już co jest powodem słabszych skoków?

- Do końca nie można tak powiedzieć. Gdyby wiedział w stu procentach o co chodzi, to byłoby dużo łatwiej. Nie wiem czy ktokolwiek kto nie skacze tak, jak zakładał, w stu procentach wie w czym tkwi problem. Każdy ma swój pomysł na skoki, ma swoją technikę, swój styl. Podobnie jest w kwestiach sprzętowych - skoczkom pasują inne wiązania, jeden używa takich butów, drugi innych. Na pewno dzięki analizie skoków i oglądaniu pojedynczych prób najlepszych zawodników, można dużo zauważyć. Zebrałem też opinię trenerów czy innych skoczków. To pozwoliło mi dużo zrozumieć.

Źródło artykułu: