Marcin Ziach: Siedmiu z dziesięciu reprezentantów Polski awansowało do II serii konkursu w Wiśle-Malince. Zadowoleni do końca być jednak nie możecie.
Kamil Stoch
: Na pewno dominuje niedosyt. Po to walczyliśmy o ten awans, by w II serii bić się o wyższe lokaty. Ja sam na pewno liczyłem na dużo lepszy skok, bo pierwszą próbę zepsułem. Nie pomogły mi też warunki, które w trakcie mojej próby nie były najlepsze. Pretensje mogę mieć jednak tylko sam do siebie.
Co tak naprawdę zadecydowało o tym, że na półmetku wiślańskich zawodów byłeś dopiero piętnasty?
- Do poprawy było wiele. Już na progu popełniłem błąd, co w tych warunkach było potem nie do nadrobienia. Cieszę się, że obok mnie jeszcze sześciu chłopaków weszło do II serii, bo ciężko na to pracujemy.
[ad=rectangle]
Zawody w Wiśle-Malince zaliczasz in plus czy in minus?
- Szkoda, że nie udało się rozegrać dwóch serii, bo pewnie udałoby nam się powalczyć o lepsze lokaty. Trzeba jednak powiedzieć, że ten konkurs był w naszym wykonaniu umiarkowanie dobry. Niektórzy z chłopaków zrobili to co do nich należało, inni - w tym ja - zawiedli. Nie wolno się jednak załamywać i zastanawiać nad tym co się stało. Przed nami kolejne konkursy i kolejne punkty do zdobycia. Na tym się musimy skupiać.
Cały czas brakuje powtarzalności i takich konkursów, jak ten, w tym sezonie nie było zbyt wiele.
- O tym właśnie mówię. W tej drużynie na pewno jest dużo większy potencjał niż osiągane przez nas wyniki. Jestem pewny, że możemy spokojnie wprowadzać 4-5 zawodników do II serii w każdym konkursie. Zalążek dobrej formy jest widoczny i musimy tylko dopracować szczegóły.
Kto wie czy szansą na poprawę wyniku z Wisły-Malinki nie będzie już sobotni konkurs drużynowy. Zapowiedzi meteorologów nie są jednak pomyślne.
-
Ostatnio tych skoków oddaliśmy bardzo dużo, więc Wielką Krokiew znamy bardzo dobrze. Póki co wieje i skakać nie można, ale trzeba być dobrej myśli. Konkurs drużynowy będzie dla nas okazją do doszlifowania formy jako drużyna już pod kątem mistrzostw świata. Miejmy nadzieję, że konkurs się odbędzie i warunki będą równe dla wszystkich.
Treningi przed zawodami w Wiśle-Malince odpuściliście. Jeśli nie uda się poskakać przed drużynówką, to będzie dla was problem?
-
Skocznie w Wiśle i Zakopanem znamy naprawdę dobrze. Na nich skakaliśmy całe lato, ostatnio też tych skoków było dużo. Wiadomo, że każdy skok to wartość dodatnia, ale przed każdą próbą trzeba się też dodatkowo rozgrzewać, a to kosztuje dużo energii. Tę energię trzeba teraz szanować, bo konkursów o punkty Pucharu Świata będzie w najbliższym czasie sporo.
Czy konkursy Pucharu Świata w Polsce są wciąż magiczne czy ta magia opadła?
-
Na pewno wciąż trwa i dotyczy nie tylko Zakopanego, ale także konkursów w Wiśle. Cieszymy się, że kibice wciąż żyją skokami i chcą nas oglądać. Atmosfera na zawodach jest kapitalna i już czwartkowy konkurs to pokazał. Na Wielkiej Krokwi czeka nas kolejna część tego święta sportu i damy z siebie wszystko.
Polak stanie na podium zawodów w Zakopanem?
-
Miejmy nadzieję, że warunki pozwolą rozegrać konkurs. Na pewno zrobimy wszystko, by kibiców, którzy przyjdą nas wspierać nie zawieść. Nie będę rzucał żadnych deklaracji. Wiemy czego się od nas oczekuje i chcemy stawić czoła temu wyzwaniu.