Jak będzie wyglądać przyszłość Jakuba Kota? "Trudno jest powiedzieć dość"

East News / Na zdjęciu: Jakub Kot
East News / Na zdjęciu: Jakub Kot

[tag=4524]Jakub Kot[/tag] świetnie spisywał się na treningach podczas Uniwersjady, ale indywidualnie znowu nie wyszło. Jak będzie wyglądać przyszłość jednej z niegdysiejszych nadziei polskich skoków narciarskich?

W tym artykule dowiesz się o:

Bratu Macieja Kota co prawda nie udało się wywalczyć medalu w konkursie indywidualnym, ale nie opuścił Słowacji bez sukcesu. Takim trzeba nazwać "brąz" zdobyty w drużynie. - Wyjazd na Uniwersjadę był fajny, cieszę się, że tam byłem. Brałem udział w zawodach w Trentino i Erzurum, tutaj też dostałem szansę - przypomina Kot. - Skoki na treningach oceniam na plus, w zawodach natomiast - na minus. Przed konkursami potrafiłem rywalizować z Kobayashim czy Zografskim, a na zawodach coś nie grało. Cieszę się, że jest medal, bo był dla mnie celem na Uniwersjadę - przyznaje 25-latek.
[ad=rectangle]

Skoki na treningach dobre, czasem świetne, a podczas zawodów wciąż starty poniżej oczekiwań. Czy więc nadal mamy do czynienia z tym samym psychicznym problemem w przypadku skoczka? - Może nie jest to ten sam problem, bo ostatnio były takie momenty, że nawet na treningach nie szło. Z drugiej strony czasami starty były całkiem dobre. Ale faktycznie, to zdarza się dużo rzadziej. Podczas Uniwersjady na każdym treningu byłem w czołówce, poza jednym, kiedy przeszkodził wiatr. Szkoda, że to nie przełożyło się na zawody. Powinienem być znacznie wyżej w konkursie indywidualnym, a drużynie dorzucić więcej punktów - nie ukrywa skoczek.

Kot nie ukrywa, że sytuacja nie jest kolorowa. Ostatnio jednak wydarzyło się coś, co na nowo może wzbudzić w skoczku nadzieję na podniesienie formy. Dzięki medalowi na Uniwersjadzie, brat Macieja będzie mógł nadal korzystać z finansowania ACS. - Inaczej skoki nie wchodziłyby w grę. Dzięki finansowaniu mogę pokrywać zapotrzebowanie choćby na sprzęt, jakie niosą ze sobą skoki. Może nie w stu procentach, ale choćby w minimalnym wymiarze. Problem finansowy jest więc rozwiązany, ale wiadomo, że w sporcie pieniędzy nigdy dość i zawsze na coś będzie brakować. Być może uda się zdobyć jeszcze jakieś stypendium czy choć jednorazowe wynagrodzenie. Dla mnie to bardzo ważne, bo nie mam sponsora już od paru lat, a w moim wieku skakanie wyłącznie dla przyjemności nie jest realne. Ile można siedzieć na garnuszku rodziców?

Jakub Kot był dobrze zapowiadającym się zawodnikiem. Na jego koncie są trzy brązowe medale - dwa zdobyte z drużyną podczas Uniwersjad, a jeden, również wywalczony drużynowo - na mistrzostwach świata juniorów w 2009 roku. W Pucharze Świata jednak skoczkowi nie powodziło się. Najlepszą zajętą lokatą w cyklu była 33. pozycja wywalczona w sezonie 2010/2011 w Harrachovie. Największy sukces w Pucharze Kontynentalnym to siódme miejsce z 2012 roku. Zawody miały miejsce w Iron Mountain.

Niestety, w ostatnim czasie brązowy medal zdobyty na Słowacji to jedyne duże osiągnięcie Kota - mimo, że skoczek wciąż oddaje wysokiej jakości skoki podczas treningów. - Nie chciałbym kończyć skoków, bo trenując tyle lat i wkładając całe serce w swoją pasję, trudno jest powiedzieć "dość", choć już były takie myśli - niektóre pod wpływem emocji, a inne po dłuższym przemyśleniu sprawy. 

25-latek rozgląda się za pracą, którą mógłby wykonywać poza skokami lub zamiast nich. W Wiśle Kot był pracownikiem biura zawodów i asystował przedstawicielom FIS. Podczas Uniwersjady pomagał szefostwu misji. - Wiedzą, że znam język i pewne furtki mam otwarte. Do marca jednak chcę poskakać, potem wracam na studia, gdzie chcę skończyć drugi kierunek. Mam też plan wylecieć na miesiąc do Stanów Zjednoczonych. Mam tam znajomego skoczka, który przyjmie mnie do klubu, abym pomógł przy treningach, podszkolił język i trochę zarobił. Wszystko jeszcze się okaże. Zobaczymy, jak zostaną ułożone kadry, jak potoczą się pewne sprawy. Na tę chwilę nie mogę powiedzieć więcej na temat swoich planów. Nie ukrywam jednak, że chciałbym wrócić do dyspozycji i rywalizacji w Pucharze Kontynentalnym, a być może od czasu do czasu także załapać się na Puchar Świata - zaznacza Kot.

Propozycję pracy w polskiej fundacji w Chicago zawodnik miał już wcześniej. Ważniejszy był dla niego jednak trwający sezon. To udowadnia, że Kot wciąż wszystkie swoje siły przerzuca na karierę skoczka. Jak sam jednak przyznaje, teraz każdy wyjazd na zawody Pucharu Kontynentalnego byłby sukcesem. Zdaje sobie sprawę, że zawodnicy z kadry B są bardzo mocni, ale nadal widzi możliwość dalekiego skakania. Problem tkwi jednak w przekuciu świetnych prób z treningów na zawody.

- Jak się skończy sezon, trzeba usiąść i pomyśleć nad dalszymi perspektywami. Skakanie do 30. roku życia tylko po to, żeby skakać, mija się z celem. Albo trzeba mieć realne i wysokie cele do wywalczenia, czyli jeżdżenie po świecie i rywalizacja z najlepszymi zawodnikami, albo pomyśleć o czymś innym. Skoki to pasja, ale uprawianie sportu można kontynuować pod warunkiem, że ciągle towarzyszymy mu radość - szczerze przyznaje 25-latek.

Jakub Kot nie wie na ile zadowalałaby go praca z najmłodszymi adeptami skoków. Zastanawia się nad podjęciem takiej, w której mógłby wykorzystać umiejętności lingwistyczne. To jednak wciąż melodia przyszłości. Na razie najbardziej liczą się skoki i przynajmniej do marca na pewno tak pozostanie.

Źródło artykułu: