Asystent Kruczka o ostatnich dyskwalifikacjach: To był nieszczęśliwy zbieg okoliczności

PAP/EPA / Skoczek po wyjściu z progu
PAP/EPA / Skoczek po wyjściu z progu

Z powodu dyskwalifikacji Kamila Stocha polscy skoczkowie nie weszli ostatnio do drugiej serii drużynówki w Willingen. Wcześniej w Japonii cenne dziesiąte miejsce stracił Aleksander Zniszczoł.

W przypadku Stocha chodziło o nieregulaminowy kombinezon. Całą sytuację opisał Zbigniew Klimowski, który jest asystentem Łukasza Kruczka. - To nie tak, że w tej sytuacji ktoś był nieuważny czy sprawdzał jakieś nowe rozwiązania. To był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Takie rzeczy na bieżąco się sprawdza, koryguje, zresztą Sepp Gratzer, czyli człowiek odpowiedzialny za kontrole, przekazuje swoje uwagi ekipom: poprawcie to i to, zwróćcie uwagę na to i na to. Mierzymy więc skoczków i dopasowujemy kombinezony, żeby wszystko było zgodne z tym, na co pozwalają przepisy. Kiedy jednak przychodzą zawody, wysiłek, stres, to tego centymetra - jak w przypadku Kamila - może zabraknąć - powiedział Klimowski w rozmowie z serwisem dziennikpolski24.pl.
[ad=rectangle]
U Aleksandra Zniszczoła w Sapporo stwierdzono nieregulaminowe buty. - Tu była taka kwestia, że Olek jeszcze nie jest na tyle doświadczony, żeby mógł się z nim wykłócać. A mógłby. Każdy zawodnik miał kiedyś robione pomiary stopy, a but może być maksymalnie dwa centymetry większy. Olek pomiar miał bodaj półtora roku temu, a od tego czasu jeszcze trochę urosła mu noga. But się rozbił i stąd klops. Kontrola została porównana ze starym pomiarem, a Olek się nie dopominał, żeby zmierzyć mu stopę. Może był za bardzo wystraszony, żeby się tego domagać - powiedział asystent Kruczka.

Zbigniew Klimowski stwierdził też, że nie wierzy w donos rywali na Stocha w Willingen (było o tym ostatnio głośno w mediach). Po prostu to był zwykły przypadek.

Cała rozmowa w serwisie dziennikpolski24.pl.

Komentarze (3)
avatar
yes
7.02.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Czy w ważnych sprawach zawodnik jest pozostawiony tylko sam sobie? 
Kurczak
7.02.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W Willingen z pewnością ktoś z gospodarzy podsypał, taka natura tego narodu.