Małysza Stoch już pobił. Teraz wyrówna wynik wielkiego Niemca?
Zdobyć złoto na wielkiej imprezie, a następnie powtórzyć to na innych prestiżowych zawodach - ta sztuka wcale nie jest łatwa. Od 30 lat nikomu to się nie udało. Teraz wszyscy patrzą na Kamila Stocha.
Ten sport zawsze budził ciekawość kibiców, nawet gdy Polacy nie odnosili w nim sukcesów. W latach 80-tych w wielu polskich miastach, miasteczkach czy wsiach pełno było "Mattich" i "Jensów". Dzieciaki upatrzyły sobie górkę, usypały "próg", zakładały "nartki" i naśladowały największe gwiazdy.
W skokach narciarskich trwała wówczas zacięta rywalizacja dwóch znakomitych zawodników - Mattiego Nykaenena i Jensa Weissfloga. Szli "łeb w łeb". Zdobyli identyczną liczbę medali na MŚ. Fin ma o jeden złoty krążek więcej z igrzysk olimpijskich. Za to Weissflog może się pochwalić innym osiągnięciem.Rok później - na MŚ w Seefeld - konkurs na skoczni normalnej odbywał się na Toni-Seelos-Olympiaschanze. To był obiekt o punkcie konstrukcyjnym... K-72 (zawody na dużej skoczni przeprowadzono na Bergisel w Innsbrucku). Weissflog zdeklasował rywali. Miał prawie 10 pkt. przewagi nad Andreasem Felderem. Nykaenen? Zajął dopiero 11. miejsce
Kolejni mistrzowie olimpijscy na mniejszej ze skoczni - Nykaenen (1988), Ernst Vettori (1992), Espen Bredesen (1994), Jani Soininen (1998), Simon Ammann (2002), Lars Bystoel (2006) i ponownie Ammann (2010) - nie potrafili 12 miesięcy później sięgnąć po złoto mistrzostw świata.
Weissflog był wielkim idolem Adama Małysza. Sportowiec z Wisły wielokrotnie to podkreślał. Z kolei Kamil Stoch nie pamięta tamtych występów Niemca na skoczni. W 1985 roku, gdy "Floh" - czyli "Pchła" - stawał na najwyższym stopniu podium MŚ, Polaka nie było jeszcze na świecie (urodził się dwa lata później).
W sobotę przekonamy się, czy zawodnik z Zębu pójdzie w ślady Weissfloga. Na Lugnet Arena odbędzie się konkurs na skoczni normalnej. Wojciech Fortuna, z którym rozmawialiśmy niedawno, jest wręcz pewny sukcesu Stocha. - W Falun pewnie będzie mistrzem świata. Bo kto, jak nie on? Będzie tak jak w Soczi. W takiej formie wygrywa się dwa razy - podkreślił mistrz olimpijski z Sapporo.
Owszem, Stoch po wyleczeniu kontuzji w zadziwiająco szybkim tempie dołączył do ścisłej czołówki, wygrał dwa konkursy Pucharu Świata. To jednak wcale nie oznacza, że w Falun jest skazany na złoto. Optymizm Wojciecha Fortuny tonuje Apoloniusz Tajner. Szef PZN przypomina o tym, jak loteryjny to sport.
- Jestem przekonany, że Kamil będzie gotowy do zdobycia tego złota. Natomiast tyle rzeczy się może wydarzyć... - mówił prezes Polskiego Związku Narciarskiego w programie Wirtualnej Polski "Sektor Gości". - Wystarczy, że pojawią się silne, przednie wiatry i Miran Tepes puści kogoś - któregoś Norwega, którzy są lotnikami, czy młodego Tepesa (syna Jurija - przyp. red.). Odleci za daleko, potem skrócenie rozbiegu, zmiana warunków i już mistrz jest wyłoniony. W skokach ze 100-procentową pewnością nie można powiedzieć, że ktoś wygra - zaznaczył Tajner.
Stoch nie raz, nie dwa na własnej skórze przekonał się, jak aura może popsuć rywalizację. Dlatego gdy padło pytanie o konkursy w Falun, odparł (w TVP): - Jadę z nadziejami na dobrą pogodę, rywalizację na najwyższym poziomie i przede wszystkim na równe, sprawiedliwe warunki.