Adam Małysz wskazuje faworytów. Wierzy w Schlierenzauera

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Po konkursach w Klingenthal i Kuusamo nie da się powiedzieć, którzy zawodnicy będą dominować w całym sezonie Pucharu Świata. To tylko pierwszy przedsmak, ale wiele może się jeszcze zmienić - podkreśla Adam Małysz.

W sobotnim konkursie drużynowym w Klingenthal wygrali Niemcy. Na dwóch kolejnych miejscach znaleźli się Słoweńcy i Austriacy. Polacy zajęli dopiero szóstą pozycję z dużą stratą punktową do drużyn z podium. W konkursie indywidualnym niespodziewane zwycięstwo odniósł 21-letni Norweg Daniel Tande, który oddał skoki na 142 m oraz 140,5 metra. Kolejne miejsca zajęli Peter Prevc i Severin Freund, którzy od kilku lat znajdują się w światowej czołówce skoków narciarskich. Najlepszy reprezentant Polski Kamil Stoch tym razem był trzynasty. Zdaniem Adama Małysza na razie trudno powiedzieć, którzy zawodnicy za kilka tygodni będą liczyć się w walce o Kryształową Kulę. - Po konkursach w Klingenthal i Kuusamo nie da się powiedzieć, którzy zawodnicy będą dominować w całym sezonie Pucharu Świata. To tylko pierwszy przedsmak, ale wiele może się jeszcze zmienić - podkreśla utytułowany skoczek. - Ostatnie lato było bardzo dziwne. Wielu zawodników odpuszczało zawody Letniej Grand Prix i w ogóle w nich nie startowało. Popatrzmy na Gregora Schlierenzauera, który długo pojawiał się i znikał. Końcówkę lata miał jednak bardzo dobrą i jestem przekonany, że jest zawodnikiem, który będzie się liczył w tym sezonie - nie ma wątpliwości Adam Małysz. Pierwszy konkurs indywidualny nie ułożył się po myśli Austriaka, który po skokach na 130 metrów i 119,5 metra zajął dopiero 17. miejsce. Dużo lepiej poszło m.in. 43-letniemu Noriakiemu Kasai, który zajął piątą pozycję. - Nie wykluczam, że Kasai do końca sezonu będzie w czołówce. On tak ma, że długo gdzieś się ukrywa, nagle przychodzi i wybucha swoim błyskiem - zauważa Małysz. Jego zdaniem duże problemy w obecnym sezonie mogą mieć skoczkowie z Finlandii.

- Niedawno Finowie byli w Wiśle z Hannu Lepistoe. Co prawda był to klub, ale połowa zawodników jest też w kadrze. Brakowało błysku. Jarkko Maeaettae skakał nieźle, był najlepszym zawodnikiem w tej ekipie, ale mimo to od Polaków trochę odbiegał. Janne Ahonen też nie skakał rewelacyjnie - wyjawia "Orzeł z Wisły".

Jego słowa znajdują potwierdzenie w wynikach konkursu drużynowego w Klingenthal. Finowie zajęli w nim dopiero ósme miejsce. - Pierwsze konkursy dają jakiś obraz, ale chcąc wiedzieć, kto będzie w czołówce na koniec sezonu, musimy jeszcze poczekać - kończy Adam Małysz.

Zobacz także: Łukasz Kruczek: to największa różnica między Małyszem a Stochem

Źródło artykułu: