Najbardziej znamiennym momentem po niedzielnym konkursie była rozmowa przeprowadzona przez norweską telewizję NRK z Jermundem Lunderem, wieloletnim klubowym trenerem Kennetha Gangnesa. Szkoleniowiec nie wytrzymał i rozpłakał się przed kamerami. Nie chodziło o sam fakt sukcesu jego podopiecznego, ale przede wszystkim o to, co Gangnes przeszedł w ostatnich latach. 26-latek debiutował w Pucharze Świata już w sezonie 2007/2008, ale w większości kolejnych edycji cyklu startował bardzo okazjonalnie.
Pierwszy występ miał miejsce właśnie w Lillehammer. W kolejnych latach jego epizodyczne próby przebicia się do czołówki zauważał mało kto - do obecnego sezonu Gangnes ledwie raz był w najlepszej dziesiątce Pucharu Świata, a bywało, że odpadał już w kwalifikacjach. Nie sposób jednak ocenić gdzie mógłby być w światowej hierarchii gdyby nie masa mniej lub bardziej poważnych urazów, które nieustannie go trapiły. Gangnes pauzował z powodu kontuzji, wracał, znów doznawał urazu, i tak raz po raz.
- Od 2010 roku w mniejszym lub większym stopniu niemal ciągle był poza skakaniem. To, że teraz wygrał, to coś wspaniałego - powiedział Clas-Brede Brathen, dyrektor norweskiej reprezentacji. - Wyjątkowe osiągnięcie. Był taki cierpliwy i ciężko pracował - dodał Alexander Stoeckl, trener norweskiej kadry.
Kenneth Gangnes był o krok od sukcesu w Lillehammer już w sobotę. Wtedy przegrał jednak o 0,1 punktu z Severinem Freundem i musiał zadowolić się drugą pozycją, choć mówił po zawodach, że czuje się jak zwycięzca. W niedzielę Norweg był już niepokonany i naprawdę mógł poznać smak triumfu. - Droga do tej wygranej to prawdziwy rollercoaster. Byłem tak daleko od celu, więc może dlatego to, że teraz jestem najlepszy, cieszy mnie tak bardzo - przyznał szczęśliwy Norweg.
Gangnes wygrywając w Lillehammer pokazał, że nieprzypadkowo prezentował się z dobrej strony w letniej Grand Prix. Konkursy na igelicie często nie mają przełożenia na zimowe skakanie, ale wrześniowe sukcesy Norwega w rosyjskim Czajkowskim po ostatnim weekendzie nie będą już przez nikogo umniejszane. Teraz przed Gangnesem kolejne wyzwania - obiekt w Lillehammer zna jak własną kieszeń, ale w Niżnym Tagile, gdzie Puchar Świata zagości za tydzień, takiego przywileju już mieć nie będzie.
Najbardziej za swojego podopiecznego trzymać kciuki będzie wówczas wspomniany trener Jermund Lunder. Szkoleniowiec w Lillehammer przeżył najpiękniejsze momenty w całej swojej karierze w tej roli. Teraz jego podopieczny pojedzie do Rosji w roli w jednego z faworytów. - Myślę o tych wszystkich godzinach, które stracił, i o tych smutnych chwilach, które wtedy były jego udziałem. Kenneth wracał, był coraz bardziej zmotywowany, a zaraz wracały także bóle, problemy z więzadłami, łąkotką. Dlatego właśnie ta wygrana w Lillehammer jest tak wyjątkowa - powiedział w niedzielę Lunder.
Zobacz także: Zaskakujące słowa Łukasza Kruczka o Piotrze Żyle