Od lidera PŚ do dalekich miejsc. Kryzys formy norweskiego skoczka

Daniel Andre Tande był objawieniem początku bieżącej edycji Pucharu Świata. Norweski skoczek wygrał zawody w Klingenthal, ale obecnie jest daleki od dawnej formy i zajmuje odległe lokaty.

Sukces Daniela Andre Tandego w Niemczech zaskoczył narciarski światek - wcześniej 21-letni zawodnik nieregularnie startował w konkursach najwyższej rangi i ledwie raz wszedł w nich do pierwszej dziesiątki. W Lillehammer i Niżnym Tagilu Tande podium już nie było, ale skakał na tyle solidnie, że regularnie plasował się w czołówce i wydawało się, że na dobre dołączył do grona najlepszych.

Grudniowe konkursy w Engelbergu były już jednak pierwszym znakiem nadchodzącego kryzysu. Norweg był dwudziesty piąty i szesnasty, a jego skoki nie były już tak błyskotliwe jak wcześniej. Nadzieje mogło dawać jeszcze dziesiąte miejsce w Oberstdorfie, ale ostatnie dni przyniosły całkowite rozregulowanie się Tandego.

W Garmisch-Partenkirchen wystąpił wprawdzie w drugiej serii, jednak był w niej ostatni. Katastrofę przyniósł Innsbruck - najpierw Tande wypadł beznadziejnie w kwalifikacjach i nie odpadł tylko dlatego, że wciąż jest w czołowej dziesiątce Puchar Świata, a następnie w we właściwym konkursie zajął czterdzieste dziewiąte miejsce.

Forma Norwega jest obecnie na tyle daleka od tej, którą prezentował wcześniej, że dziś trudno spodziewać się po nim radykalnej poprawy. Czas pokaże, czy Tande w tym sezonie wróci jeszcze do grona najlepszych.

Komentarze (0)