Thomas Diethart szerszej publiczności pokazał się w grudniu 2013 roku podczas konkursów Pucharu Świata w Engelbergu. Zastąpił w kadrze Thomasa Morgensterna. Zajął w nich wówczas czwarte i szóste miejsca, lecz nikt nie przypuszczał, że eksplozja jego talentu nastąpi podczas zbliżającego się Turnieju Czterech Skoczni. Austriak dokonał niemożliwego i zadziwił świat skoków narciarskich. To właśnie on zwyciężył w tych prestiżowych zawodach.
Wówczas mówiono o nim jako o nowej gwieździe skoków narciarskich. Miał na lata dołączyć do światowej czołówki. W turnieju zwyciężył na skoczniach w Garmisch-Partenkirchen oraz Bischofshofen. W klasyfikacji generalnej o 18,3 pkt wyprzedził Thomasa Morgensterna. To były jego dni. Już nigdy później nie nawiązał do tych sukcesów.
- To niesamowite. Przed finałowym skokiem nie odczuwałem żadnej presji. Nigdy nie zapomnę tego tygodnia. To naprawdę świetna sprawa. Jestem taki szczęśliwy. Trochę chyba potrwa zanim w pełni to do mnie dotrze. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Trzeba się do tego przygotować psychicznie, potem już jakoś będzie - powiedział Austriak w rozmowie z serwisem berkutschi.com.
Na fali niespodziewanego triumfu Diethart wywalczył sobie miejsca w kadrze Austrii na igrzyska olimpijskie w Soczi. Był blisko wywalczenia brązowego medalu w konkursie na skoczni normalnej, lecz musiał zadowolić się czwartą lokatą. Z Rosji wyjechał jednak ze srebrnym medalem zdobytym w konkursie drużynowym. Obecnie Diethartowi daleko do formy jaką wówczas prezentował.
Austriacki skoczek często uznawany jest za zawodnika jednego turnieju. W sezonie 2014/2015 ani razu nie zajął miejsca w czołowej dziesiątce, a na swoim koncie zapisał tylko 99 punktów Pucharu Świata. Przy 666 "oczkach" zdobytych rok wcześniej był to marny wyczyn, lecz niewiele osób spodziewało się wówczas, że Diethart zniknie z czołówki tak szybko, jak szybko się w niej pojawił.
Obecny sezon to dla Dietharta pasmo niepowodzeń. Stracił miejsce w austriackiej kadrze, nie znalazł się nawet na liście startowej konkursu TCS w Innsbrucku. Wystąpił za to w Bischofshofen, miejscu gdzie dwa lata wcześniej świętował największy sukces w karierze. Tym razem jednak nie zdołał się zakwalifikować do pięćdziesiątki. Był to jego jedyny występ w Pucharze Świata. Swojej szansy jednak nie wykorzystał.
Czy Diethart kiedyś wróci jeszcze na szczyt? 24-letniego skoczka czeka daleka droga, by ponownie było o nim głośno. - 21-latek staje się nową gwiazdą skoków narciarskich. Jestem pewien, że ta gwiazda może świecić dłużej. Styl skoku Dietharta sprawdza się w każdych warunkach. Jeśli tylko zachowa dyspozycję psychiczną, to jego dobra forma może potrwać dłużej - mówił po zwycięstwie Austriaka w 62. edycji TCS Sven Hannawald. Niemiecki skoczek pomylił się w swoich osądach. Gwiazda Dietharta zgasła bardzo szybko.
W tym sezonie Austriak startował w zawodach Pucharu Kontynentalnego. W swoim najlepszym występie zajął 12. miejsce. Łącznie wystartował w pięciu konkursach, w których zdobył 43 punkty. Diethart brał udział również w FIS Cup w Zakopanem - "trzeciej lidze" skoków narciarskich. Na Wielkiej Krokwi był drugi i dziesiąty.
Polski skoczek wspomina najgroźniejszy wypadek w karierze: mocno się poturbowałem, było boleśnie