Na półmetku konkursu zanosiło się na rewelacyjny dzień z punktu widzenia naszej kadry - Kot prowadził, a Kamil Stoch zajmował drugie miejsce. Żaden z nich nie zdołał jednak utrzymać miejsca na podium. - Druga seria nie poszła po naszej myśli, i mojej i Kamila - przyznał triumfator letniej Grand Prix w rozmowie z portalem skijumping.pl. - Była szansa na to, abyśmy obaj stanęli podium. Nawet jakby jednemu nie wyszło, to w odwodzie był drugi. Sport jest nieprzewidywalny, szczególnie skoki narciarskie. Tutaj czasami minimalne błędy ważą na tym, że ktoś z tego podium spada. Na takim poziomie jaki był dzisiaj, gdzie każdy metr i punkt były na wagę złota, nie można pozwolić sobie na chociażby minimalnie gorszy skok.
Mimo braku podium w niedzielnych zawodach Polacy skaczą dobrze - w niedzielę w czołowej dwudziestce było ich aż pięciu. Pod tym względem są więc spore powody do optymizmu. - Są skoki słabsze, są lepsze, ale poziom jest trzymany. Mimo gorszego skoku zająłem piąte miejsce, a kiedyś musiałem oddawać dwie super próby aby tak było. To pokazuje nasz potencjał i rezerwę, nad którą trzeba cały czas pracować. Lepiej wygrać jakieś ważniejsze zawody niż te tutaj. Trzeba myśleć pozytywnie. To dopiero drugi weekend Pucharu Świata, więc nie ma nad czym płakać. Należy wyciągać wnioski i dalej walczyć - powiedział Maciej Kot.
W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata tegoroczny lider polskiej kadry zajmuje szóste miejsce - w Klingenthal zyskał jedną lokatę w porównaniu z tabelą po konkursach w Kuusamo.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: Bądźmy spokojni. Wygrane w końcu przyjdą (źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}