To już 20 lat. 29 grudnia 1996 r. odbył się pierwszy konkurs według systemu KO

AFP / Jure Makovec / Na zdjęciu: Noriaki Kasai
AFP / Jure Makovec / Na zdjęciu: Noriaki Kasai

Dokładnie 20 lat temu, 29 grudnia 1996 roku w Oberstdorfie, przeprowadzono pierwszy konkurs Pucharu Świata według systemu KO.

Lista startowa zawodów Turnieju Czterech Skoczni sporządzana jest na podstawie wyników kwalifikacji. 26. zawodnik fazy eliminacyjnej rywalizuje w pierwszej serii z 25. skoczkiem, 27. z 24., 28. z 23., 29. z 22., i tak dalej. W 25. pojedynku uczestniczą panowie z numerami 50. oraz 1. Do drugiej rundy oprócz 25 zwycięzców awansuje jeszcze pięciu najlepszych spośród przegranych.

Jeśli zawodnik z czołowej dziesiątki klasyfikacji generalnej Pucharu Świata nie wystąpi w eliminacjach lub uplasuje się w nich poza czołową "50", wówczas otrzymuje numer startowy 50. A co jeśli taka sytuacja dotyczy dwóch skoczków, na przykład lidera i wicelidera "generalki" PŚ? Wtedy lider dostaje numer 49, wicelider zaś - 50.

Gdy w pozostałych kwalifikacjach do konkursu PŚ na ostatniej pozycji premiowanej awansem zostanie sklasyfikowanych ex aequo dwóch skoczków, wówczas do rywalizacji dopuszczonych jest 51 zawodników. W TCS nie ma takiej możliwości, na starcie musi stanąć tylko 50. 29 grudnia 2015 roku w Oberstdorfie ostatnie miejsce dające udział w konkursie zajęli Piotr Żyła oraz Michael Glasder. Z wyższym numerem startowym skakał Polak i to on mógł zaprezentować się dzień później. Amerykanina wtedy już zabrakło.

Największą kontrowersją systemu KO jest to, że w drugiej serii występują zawodnicy z mniejszym dorobkiem punktowym niż skoczkowie, którzy zdobyli więcej punktów, a odpadli już po pierwszej odsłonie rywalizacji. Regularnie zdarzają się sytuacje, iż zawodnicy z miejsc 31., 32., czy też 33. (czyli szósty, siódmy i ósmy wśród przegranych) mają więcej punktów od tych sklasyfikowanych na pozycjach 29. oraz 30. po pierwszej rundzie.

ZOBACZ WIDEO: Maciej Kot i Kamil Stoch odskoczą czołówce PŚ? Rafał Kot zabrał głos

Do takiej sytuacji doszło już 29 grudnia 1996 roku. W drugiej serii uczestniczył Robert Mateja, mimo że uzyskał lepszą odległość od jednego tylko zawodnika. Polak wylądował na 99. metrze. Taką odległość miał też rywal Matei - Haavard Lie (na treningach przekraczał wtedy 120 m). Reprezentant Polski dostał od sędziów pół punktu więcej za styl i mógł przygotowywać się do kolejnego skoku. Do pierwszego konkursu rozegranego według systemu KO awansowało trzech Biało-Czerwonych i wszyscy pokonali swoich rywali. 22. miejsce zajął Adam Małysz. Mateja ostatecznie był 28., a Wojciech Skupień - 29. W tym historycznym konkursie wzięli udział również aktualni członkowie sztabu szkoleniowego polskiej reprezentacji: Stefan Horngacher oraz Michal Dolezal. Był też wtedy Noriaki Kasai.
  
Właśnie Japończyk nie wziął udziału w kwalifikacjach rozegranych 28 grudnia 1996 roku w Oberstdorfie. Mógł sobie na to pozwolić, ponieważ znajdował się w czołowej piętnastce klasyfikacji generalnej PŚ. Dzień później stanął na starcie z 50. numerem startowym. Jego rywalem był najlepszy w eliminacjach Hiroya Saitoh. Kasai uplasował się na 31. pozycji i został pierwszą ofiarą systemu KO. Miał więcej punktów od kilku zawodników, którzy wystartowali w drugiej rundzie. Nie wygrał jednak swojego pojedynku, a także nie znalazł się w gronie pięciu szczęśliwych przegranych. Mógł więc żałować, że odpuścił kwalifikacje.

Konkurs w Oberstdorfie wygrał Dieter Thoma. W Garmisch-Partenkirchen już tak dobrze nie było. Właśnie wtedy po raz pierwszy zdarzyło się, iż zwycięzca kwalifikacji nie wygrał pojedynku KO. Thoma przegrał z Norwegiem Espenem Bredesenem. Niemiec uczestniczył jednak w drugiej serii jako szczęśliwy przegrany.

1 stycznia 1997 roku miała miejsce jeszcze inna nietypowa sytuacja. W drugiej parze zmierzyli się Sturle Holseter oraz Andreas Widhoelzl. Zarówno Norweg, jak i
Austriak wylądowali na 103. metrze i zdobyli 92,4 punktu. Górą w tym starciu był Widhoelzl, ponieważ uplasował się wyżej w kwalifikacjach. Identyczny dorobek punktowy mieli też zawodnicy, którzy rywalizowali 29 grudnia 2008 roku. Wtedy skaczący z 28. numerem startowym Małysz uzyskał 124,5 metra i zdobył 121,6 punktu. Tuż po Polaku zaprezentował się 23. w kwalifikacjach Roman Koudelka. Czech również skoczył 124,5 metra i też miał 121,6 punktu. Pojedynek wygrał Koudelka. Holseter i Małysz znaleźli się wtedy w gronie pięciu szczęśliwych przegranych.

Z kolei 4 stycznia 1997 roku w Innsbrucku po raz pierwszy zdarzyło się, że konkurs TCS wygrał skoczek, który przegrał pojedynek KO. Kazuyoshi Funaki nie poradził sobie z wiatrem w plecy podczas eliminacji i został sklasyfikowany poza TOP50. W pierwszej serii jednak wystąpił, bo był w najlepszej piętnastce klasyfikacji generalnej. Dzień później skakał jako przedostatni, po nim na belce pojawił się Primoz Peterka. Słoweniec pokonał reprezentanta Japonii, który na półmetku zajmował drugą lokatę. W drugiej rundzie lepiej spisał się Funaki i triumfował ze zdobyczą 254,1 punktu. Peterka uzyskał 253,1 pkt, uplasował się na drugim miejscu.

Pełne transmisje z Turnieju Czterech Skoczni (kwalifikacje i konkursy) tylko w Eurosporcie 1. Najbliższa relacja (kwalifikacje w Oberstdorfie) w czwartek o godzinie 16:30.

Komentarze (1)
avatar
Bernard Opalka
30.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
paradoks "podwajali trzykrotnie"