Hop-Bęc: podsumowanie 65. Turnieju Czterech Skoczni. Kto oczarował, a kto rozczarował?

PAP/EPA
PAP/EPA

Emocje po Turnieju Czterech Skoczni już opadły. Czas na podsumowania. Tegoroczna edycja niemiecko-austriackiej imprezy dla Polaków była historyczna. Innym nacjom nie wiodło się jednak tak dobrze.

[bullet=hop.jpg] HOP

Biało-Czerwony Turniej

Na temat sukcesu Polaków powiedziano już chyba wszystko. Jeszcze raz warto jednak zatrzymać się przy osobie Stefana Horngachera. Austriacki szkoleniowiec odmienił podejście Biało-Czerwonych do niemiecko-austriackiej imprezy. Nie jest bowiem tajemnicą, że Polacy za kadencji Łukasza Kruczka traktowali Turniej Czterech Skoczni , jeśli nie po macoszemu, to dość pospolicie. Kruczek wyżej w swojej hierarchii stawiał konkursy na skoczniach w Zakopanem i Wiśle. Teraz oblicze Polaków podczas alpejskiego Turnieju było zgoła odmienne. Tercet Kamil Stoch - Piotr Żyła i Maciej Kot idealnie trafili z formą i skakali najrówniej z całej stawki, począwszy od konkursu w Oberstdorie, a skończywszy na Bischofshofen. Wysokie pozycje zajmowali też  Dawid Kubacki i Stefan Hula, a w austriackiej części Turnieju dobrze prezentował się również Jan Ziobro. Na tę chwilę jesteśmy najmocniejszą nacją w skokach narciarskich. Czy tak samo będzie w drugiej części sezonu? Wydaje się, że w przypadku Kamila Stocha i Piotra Żyły możemy mówić o stałej progresji formy, co znakomicie wróży na najbliższe tygodnie, a nade wszystko w kontekście zbliżających się konkursów w Wiśle i Zakopanem. Natomiast Maciej Kot nadal skacze bardzo solidnie, zaprzeczając tym samym pogłoskom o spadającej formie.

Zmiana pokoleniowa w niemieckich skokach?

[tag=10188]

Severin Freund[/tag], Richard Freitag czy Andreas Wank nie odegrali głównych roli w 65. edycji turnieju. Ba, nie byli nawet liderami swojej reprezentacji. Lepiej skakali chociażby 25-letni Stephan Leyhe i Markus Eisenbichler czy 21-letni Andreas Wellinger. W kadrze Niemiec wciąż podtrzymywana jest zatem ciągłość, a słabsza forma liderów nie powoduje załamania w tamtejszej kadrze. Zarówno Eisenbichler jak i Leyhe zajęli wysokie, bo odpowiednio 7. i 8. miejsce w klasyfikacji generalnej całych zawodów. Nie zmienia to jednak faktu, że Niemcy na triumf w imprezie, której są współgospodarzem, czekają już przeszło 15 lat.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Problemów na Dakarze ciąg dalszy (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

[/color]

Osobna pochwała dla Piotra Żyły

Kamil Stoch już przed Turniejem był jednym z faworytów do zwycięstwa w klasyfikacji łącznej. Sukces Stocha cieszy, ale w tym przypadku nie możemy mówić o sensacji czy nawet niespodziance. Na takie określenie zasługuje za to Piotr Żyła! Skoczek z Wisły sygnał do tego, że znów jest mocny dał 26 grudnia podczas Indywidualnych Mistrzostw Polski w Zakopanem. Mało kto spodziewał się jednak, że Żyła za kilka dni stanie się czołową postacią prestiżowego turnieju. Zaczął świetnie, bo od siódmego miejsca w Oberstdorfie. W Garmisch-Partenkirchen było jeszcze lepiej, gdzie 29-latek ukończył zmagania jako szósty. Żyła wytrzymał także ciśnienie podczas trzeciego, loteryjnego i jednoseryjnego konkursu w Innsbrucku, gdzie uplasował się na siódmym miejscu. Przed Bischofshofen zajmował czwartą pozycję w klasyfikacji TCS, ale należy przy tym dodać że za skocznią Paula Aussereitnera nigdy nie przepadał. 6 stycznia 2017 roku przełamał jednak niemoc, kończąc konkurs na trzeciej pozycji. Do Żyły uśmiechnęło się też szczęście. Z jednej strony z przeziębieniem zmagał się Stefan Kraft, a w finałowej odsłonie całkowicie swój skok popsuł Daniel Tande. Norweg wylądował zaledwie na 116 metrze i tym samym, spadł w klasyfikacji turnieju na trzecie miejsce. Żyle dopisało zatem zarówno szczęście jak i umiejętność radzenia sobie ze stresem. Polak nie prezentował tak wysokiej formy jak Kamil Stoch czy nawet Stefan Kraft, ale dzięki powtarzalności zajął drugie miejsce w całym Turnieju Czterech Skoczni! Wielkie brawa.

(Na następnej stronie notowanie "Bęc", a w nim m.in. o sporym rozczarowaniu w kadrze Niemiec oraz zatrważającej formie ikony skoków)
[nextpage]

[bullet=bec.jpg] BĘC
17-latek nie udźwignął presji

Domen Prevc jeszcze półtora tygodnia temu był głównym faworytem do zwycięstwa w 65. TCS. Pokładane nadzieje w 17-latku, przerosły jednak jego samego. Słoweniec w poszczególnych konkursach zajmował odpowiednio: 26., 5., 25. i 4. miejsce. Cały turniej zakończył dopiero na dziewiątej pozycji, choć przystępował do niego jako lider Pucharu Świata. Wynik Domena Prevca i tak zasługuje na spore słowa uznania, choć jego turniejowa dyspozycja nieco rozczarowała.

Czy to koniec Ammanna?

Szwajcar ma na swoim koncie wszystkie najważniejsze trofea w skokach narciarskich, łącznie z tytułem mistrza świata w lotach. Ammann nie ukrywa, że kontynuuje sportową karierę głównie ze względu na chęć osiągnięcia sukcesu w TCS. Z każdym rokiem jest jednak dalej niż bliżej, by osiągnąć ten cel. W tym sezonie ukończył niemiecko-austriacką imprezę dopiero na 44. miejscu. W Oberstdforfie, Ga-Pa i Innsbrucku odpadał z rywalizacji już w pierwszej serii. Natomiast w Bischofshofen przepadł już w kwalifikacjach.

Co dzieje się z Severinem Freundem?

W Kuusamo, gdzie rozpoczął się tegoroczny sezon Freund najpierw był drugi, a następnego dnia już bezkonkurencyjny. W następnych konkursach nie prezentował już tak wysokiej formy, ale wciąż utrzymywał miejsce w czołówce klasyfikacji Pucharu Świata. Przed TCS był wymieniany jako jeden z faworytów do triumfu w imprezie. Ale od początku mocno zawodził. Na treningach w Oberstdorfie skakał bardzo słabo. W konkursie uplasował się dopiero na 20. pozycji. Jeszcze gorzej było w Ga-Pa, gdzie Freund zakończył zmagania na 21. miejscu. Z austriackiej części turnieju zrezygnował. Oficjalnym powodem miała być choroba, ale niewykluczone że na decyzję o absencji Niemca w Innsbrucku i Bischofshofen mogła wpłynąć też zaskakująco słaba postawa. 28-latek po raz ostatni zaczął tak źle niemiecko-austriacką imprezę w sezonie 2009/2010.

Komentarze (0)