Miał 15 lat, gdy odkrył go Hannu Lepistoe. Maciej Kot w końcu zwyciężył w Pucharze Świata

PAP/EPA / PAP/Grzegorz Momot
PAP/EPA / PAP/Grzegorz Momot

Po latach prób Maciej Kot w końcu dopiął swego i wygrał konkurs Pucharu Świata. W Sapporo był najlepszy ex aequo z Peterem Prevcem. To największy sukces w karierze 25-letniego reprezentanta Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Był 2007 rok - prowadzony przez Hannu Lepistoe Adam Małysz zdobył właśnie czwarty tytuł mistrza świata w Sapporo, a Kamil Stoch był jeszcze daleko od czołówki. Właśnie wtedy na marcowych zawodach Pucharu Świata w Lahti zadebiutował zaledwie 15-letni Maciej Kot, nowe odkrycie fińskiego szkoleniowca. Młodziutki skoczek nie zachwycił, ale też nie wypadł źle. W ten właśnie sposób rozpoczęły się jego starty w gronie najlepszych.

Lepistoe konsekwentnie stawiał na niego także kolejnej zimy. Dla Kota Puchar Świata długo był jednak bardzo trudnym wyzwaniem - podczas kadencji słynnego Fina, a także w pierwszych latach pracy Łukasza Kruczka, nie był w stanie wejść do trzydziestki. Dla wielu kibiców sprawa była kontrowersyjna - pojawiały się nawet opinie, że nastolatek ma miejsce w składzie, bo jest synem byłego fizjoterapeuty kadry, Rafała Kota. O ile w sezonie 2007/2008 Maciej faktycznie startował regularnie, o tyle przez trzy kolejne zimy jego występy w Pucharze Świata były już jednak okazjonalne.

Przełom przyszedł w sezonie 2011/2012. Ponad cztery lata po debiucie w Lahti Kotowi udało się wreszcie zapunktować i po raz pierwszy wejść do najlepszej trzydziestki, co jeszcze wielokrotnie osiągał także w kolejnych tygodniach. Dwie następne zimy były jeszcze lepsze - Kot coraz śmielej pukał do czołówki i potrafił wskakiwać do najlepszej dziesiątki, czym mógł się pochwalić także podczas igrzysk olimpijskich w Soczi.

Już wtedy słynął z perfekcjonizmu i wielkiej ambicji, które zdaniem wielu przeszkadzały mu w odnoszeniu sukcesów. Gdy w 2013 roku Polacy zajęli drugie miejsce w Zakopanem tylko na jego twarzy nie było widać uśmiechu, choć koledzy wspólnie fetowali  osiągnięty świetny rezultat. Kot mówił tymczasem w pokonkursowych wywiadach, że przecież na wyciągnięcie ręki była wygrana - faktycznie, na półmetku to Polacy byli na czele.

ZOBACZ WIDEO Mama Roberta Lewandowskiego: Liczę na finał mistrzostw świata z udziałem Polski i Roberta

Ostatnie dwa lata to kryzys formy. Przełamanie przyszło latem 2016 roku - w konkursach Grand Prix Kot raz po raz gromił rywali. Zwycięstwo w klasyfikacji generalnej igelitowego cyklu oczywiście cieszyło, jednak kibice zastanawiali się, czy letnia forma znajdzie przełożenie na zimową dyspozycję. Podczas bieżącej edycji Pucharu Świata reprezentant Polski stał się synonimem solidności - z pierwszej dziesiątki niemalże nie wypadał, ale na podium stał tylko w Lillehammer.

W sobotę w Sapporo Kot w końcu spełnił swoje marzenie i zajął miejsce na najwyższym stopniu podium. W Japonii prowadził już po pierwszej serii i w drugiej kolejce nie wypuścił triumfu z rąk. To piękne nawiązanie do wydarzeń sprzed 45 lat, gdy na igrzyskach olimpijskich w Sapporo, właśnie 11 lutego, najlepszy był Wojciech Fortuna. Oby japoński sukces pozwolił Kotowi w pełni się odblokować i już stale skakać na śniegu tak, jak skakał latem na igelicie.

Źródło artykułu: