Kamil Stoch nie był zadowolony po skoku w pierwszej serii konkursu Pucharu Świata w Pjongczang. Dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi znów spóźnił swój skok, a chwilę później otrzymał boczny podmuch wiatru i wylądował na setnym metrze. Po pierwszej serii nasz reprezentant był sklasyfikowany dopiero na osiemnastej pozycji.
- Ten konkurs był trochę zwariowany. Trudno było przewidzieć, kto będzie dobrze skakał, a same dobre skoki też mogły nie wystarczyć na dobre miejsce. Aczkolwiek popełniłem też kilka błędów. Nie mogłem znaleźć dobrej pozycji najazdowej, przez co moje skoki były spóźnione. To kosztowało mnie turbulencje w powietrzu, trochę metrów i dobre noty sędziowskie - przyznał Kamil Stoch w rozmowie z obecnym w Pjongczang dziennikarzem skijumping.pl Tadeuszem Mieczyńskim.
Mimo zajęcia dopiero 18. miejsca na półmetku, w drugiej serii Stoch oddał skok na 107,5 metra, który pozwolił mu awansować na 6. pozycje.
- To było bardzo pozytywne zaskoczenie, że awansowałem aż tak wysoko. Aczkolwiek podczas tego konkursu cały czas pracowałem i ten finałowy skok był naprawdę bardzo dobry. Trochę mnie podbudował - zaznaczył lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Zobacz wideo: Żona Piotra Żyły: popłakałam się z radości, nie umiem tego opisać słowami