Za nami pierwszy indywidualny konkurs mężczyzn na mistrzostwach świata w Lahti. Na czwartym miejscu sobotnie zawody zakończył Kamil Stoch , piąty był Maciej Kot , ósmy Dawid Kubacki , a dziewiętnasty Piotr Żyła. - Faktem jest, że nie liczyłem na medal na skoczni normalnej. Stawiałem na Stefana Krafta i Andreasa Wellingera. Bałem się któregoś z Norwegów, a także błysku Petera Prevca. Muszę przyznać, że niepotrzebnie rozdmuchane nadzieje na medale wprowadziły nas w stan niedosytu. Jak emocje już ostygną, to stwierdzimy, że wyniki chłopaków są bardzo dobre i jeszcze pół roku temu bralibyśmy je w ciemno – mówi w rozmowie z WP SportoweFakty jeden z polskich prekursorów współczesnego stylu "V", Mirosław Graf.
Trener i wieloletni działacz sportowy wylicza błędy Biało-Czerwonych. - Kamil minimalnie lekko spóźnił swój krótszy skok. Maciek zbyt agresywnie zachowywał się w powietrzu, z kolei Dawid mało aktywnie na progu, zaś u Piotrka na rozbiegu nie było tej dynamiki co zwykle. Na skoczni mniejszej minimalny błąd powoduje utratę kilku punktów, a to przekłada się na kilka, jeżeli nie kilkanaście miejsc.
Graf przyznaje, że lądowanie Markusa Eisenbichlera pozostawiało sporo do życzenia, choć usprawiedliwia błąd sędziów. Brązowy medalista wyprzedził Stocha zaledwie o 1,1 punktu. -Myślę, że Niemiec otrzymał zbyt wysokie noty za taki odjazd, ale rozumiem sędziów. To był najdłuższy skok po serii skoków dużo krótszych. Mogli dać się nabrać z tymi ocenami.
Burmistrz Szklarskiej Poręby z optymizmem czeka na następne konkursy w Lahti i typuje złoto podopiecznych Stefana Horngachera. - Na dużej skoczni stawiam kolejno na podium: Welingera, Stocha i Krafta, a w drużynówce pierwsza trójka to Polska, Niemcy, Austria.
ZOBACZ WIDEO Niespodziewana porażka SSC Napoli. Zobacz skrót meczu z Atalantą [ZDJĘCIA ELEVEN]