Kamil Stoch: Wszystkie smutki minęły, gdy zobaczyłem Piotrka na podium

PAP/EPA / PEKKA SIPOLA
PAP/EPA / PEKKA SIPOLA

- Po swoich skokach byłem smutny. Jednak kiedy zobaczyłem, że Piotrek jest na podium, wszystkie smutki minęły. Przepełniła mnie radość i duma - mówił po konkursie mistrzostw świata w Lahti na dużej skoczni lider polskiej drużyny, Kamil Stoch.

W tym artykule dowiesz się o:

Stefan Kraft, Andreas Wellinger, Piotr Żyła - to pierwsza trójka zawodów na obiekcie K-116. Stoch znów znalazł się poza podium i z Finlandii wyjedzie bez medalu w konkursie indywidualnym. W czwartek dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi nie ustrzegł się błędów. Po pierwszej serii zajmował czwartą pozycję, w drugiej spadł na siódmą.

- Czy jestem zawiedziony? I tak, i nie. Zawód jest, bo w dalszym ciągu twierdzę, że stać mnie na dużo więcej, niż na to co zaprezentowałem. I tak uważam jednak, że jest bardzo dobrze. Cała drużyna zasługuje na słowa uznania, a zwłaszcza Piotrek - powiedział Stoch.

Choć treningowe i kwalifikacyjne próby 29-letniego skoczka z Zębu wyglądały stabilnie i poprawnie, w konkursie pojawiły się problemy. W pierwszej serii nasz zawodnik miał problemy w locie tuż przed lądowaniem, co poskutkowało niższymi notami od sędziów - od 18 do 18,5. Z kolei w rundzie finałowej Stocha przekręcało w lewo, w ostatniej fazie lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata leciał niemalże bokiem.

- Chciałem poprawić błąd z pierwszej serii, w której odbicie było skierowane za bardzo do góry. W efekcie przerzuciłem ten skok. Później starałem się z niego wyciągnąć ile się tylko dało i dlatego w locie trochę mnie "pokrzywiło". Walczyłem do końca, ale to nie był mój dzień - mówił po konkursie. - Nie mogę powiedzieć, że coś się zepsuło w moim skakaniu. Cały czas pracuję nad pewnymi elementami i czasem wszystko wychodzi tak jak chcę, a czasem nie mogę oddać dobrego skoku, pojawiają się błędy. I tak było tym razem - ocenił.

ZOBACZ WIDEO Piotr Żyła wyjątkowo wzruszony. Medal dedykowany dzieciom

- Po pierwszej serii wiedziałem, że różnice nie są duże i przy dobrym drugim skoku można powalczyć. Nie udało się, robiłem co mogłem, dałem z siebie wszystko, ale znowu czegoś zabrakło. Wywalczyłem siódme miejsce. W takich zawodach, przy takim poziomie to też jest dobry wynik - podkreślił zwycięzca ostatniego Turnieju Czterech Skoczni.

Brak medalowej pozycji Stocha czy Macieja Kota polskim kibicom zrekompensował Żyła. Sympatyczny zawodnik z Wisły trzecie miejsce zapewnił sobie kapitalnym skokiem w drugiej serii. 131 metrów było najlepszą odległością konkursu. Do złotego medalisty Stefana Krafta nasz reprezentant stracił tylko 2,6 punktu.

- Piotrek zrobił wspaniałą pracę i zdecydowanie zasłużył na ten medal. Nie tylko tego dnia, ale wszystkim, co robił przez lata aż do tego momentu. Ja po swoich skokach byłem smutny, ale kiedy zobaczyłem, że Piotrek jest na podium, wszystkie rozterki minęły. Przepełniła mnie radość i duma - powiedział Stoch.

Żyła zaatakował podium z szóstego miejsca. Najwyżej punktowany skok rundy finałowej pozwolił mu wyprzedzić Stocha, Dawida Kubackiego i trzeciego po pierwszej serii Andreasa Stjernena. - Kiedy przechodziłem obok Piotrka po swoim skoku i zobaczyłem, że on prowadzi, od razu powiedziałem mu, że będzie miał medal - zdradził najbardziej utytułowany zawodnik w polskiej kadrze.

Występ naszych reprezentantów w konkursie na dużej skoczni pozwala na duży optymizm przed zawodami drużynowymi. Trzecie miejsce Żyły, szóste Kota, siódme Stocha i ósme Kubackiego to wyniki godne podziwu. Dla porównania, Austriacy i Niemcy mieli w czołowej dziesiątce tylko po jednym przedstawicielu. Norwegowie - trzech, na pozycjach numer cztery, pięć i dziesięć.

Klasyfikację drużynową Biało-Czerwoni wygraliby o osiem punktów przed reprezentacją Norwegii. Stoch zaznaczył jednak, że medale w tej konkurencji zostaną rozdane dopiero w sobotę. - Uważam, że mamy bardzo dobrą drużynę i jeżeli każdy z nas zrobi to, co do niego należy, to ta sobota może być bardzo miła. Stać nas na wiele, trzeba jednak twardo stąpać po ziemi i robić to, co do nas należy - powiedział.

Z Lahti - Grzegorz Wojnarowski

Źródło artykułu: