Na skoczni w Lillehammer swoje skoki oddało zaledwie 26 zawodników. Zbyt silny wiatr sprawił, że jednym słusznym wyjściem było anulowanie konkursu.
Najwięcej mówiło się o Jerneju Damjanie. Słoweniec po wyjściu z progu znalazł się w wielkich opałach. Doświadczony zawodnik stoczył walkę o to, by nie zaliczyć poważnego upadku. Po wszystkim przyznał, że to nie nagły podmuch wiatru był odpowiedzialny za tę sytuację.
"To nie wiatr był problemem. Przynajmniej nie w moim przypadku. Za długo czekałem na skok i moje nogi 'zasnęły'. Kiedy się wybiłem, moje mięśnie nie zadziałały" - napisał w serwisie Instagram.
"W tym momencie wiedziałem, że po prostu muszę się ratować. Na przyszłość myślę, że powinien być określony maksymalny czas, jak długo zawodnik może czekać na swój skok" - dodał.
Na środę zaplanowano kwalifikacje do czwartkowego konkursu w Trondheim. Prognozy pogody nie są optymistyczne, ma wiać jeszcze mocniej niż w Lillehammer.
ZOBACZ WIDEO MŚ w Lahti: Polscy kibice dziękowali Piotrowi Żyle. "Straciliśmy gardła!"
Zawodnik nie może w nieskończoność czekać na swój skok.