- Po takim locie człowiek nie posiada się ze szczęścia. Wiedziałem, że mam swoją szansę, i że jeśli ustanę ten skok, to będzie to rekord świata. I wtedy już myślisz tylko: "Musisz to ustać, musisz! - opisywał swoje emocje po ustanowieniu rekordu świata Stefan Kraft.
Jego euforia mogła nieco osłabnąć po tym, jak pojawiły się głosy, jakoby Austriak miał podczas lądowania pośladkami dotknąć zeskoku, co w skokach narciarskich uznawane jest za "podpórkę", a w efekcie jest powodem odejmowania not za styl i nieuznaniem ewentualnego rekordu. Jak było naprawdę? - Zauważyłem, że czegoś dotknąłem, i to musiała być chyba narta, bo kombinezon był zupełnie suchy, w żadnym miejscu nie był wilgotny - przyznał szczerze zawodnik.
Kraft zdradza, że loty narciarskie, a szczególnie takie, dzięki którym można bić rekordy świata, wymagają szczególnej odwagi. - Trzeba się przemóc, pociągnąć skok i do samego końca utrzymać odpowiednie napięcie mięśni. Na przykład Maciej Kot prawdopodobnie też miał szansę na rekord, ale trochę się poddał i ostatecznie był 244 metry - wyjaśnił Austriak, który w niedzielę triumfował w klasyfikacji generalnej cyklu Raw Air.
ZOBACZ WIDEO Włodzimierz Szaranowicz dla WP SportoweFakty: Skoki Polaków były jak z matrycy