Mowa oczywiście o sezonie 2006/2007. Wówczas, po wygraniu w pięknym stylu konkursu na skoczni normalnej na mistrzostwach świata w Sapporo, Adam Małysz rozpoczął szaleńczą, ale skuteczną pogoń za Andersem Jacobsenem w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Przed 7 ostatnim konkursami podopieczny Hannu Lepistoe tracił do Norwega ponad 100 punktów w klasyfikacji generalnej cyklu. Po zdobyciu czwartego w swojej karierze tytułu indywidualnego mistrza świata, "Orzeł z Wisły" skakał jednak jak natchniony. W Turnieju Nordyckim Małysz wygrał trzy kolejne konkursy (Lahti, Kuopio, Oslo) i został nowym liderem Pucharu Świata.
Do Planicy Polak nie przyjechał jednak z czerwonym plastronem (w sezonie 2006/2007 lider cyklu nosił czerwoną, a nie żółtą koszulkę). Wszystko przez pechowy drugi konkurs na Holmenkollbakken (HS134) w Oslo. W nim, na skutek silnego podmuchu wiatru po wyjściu z progu, nasz reprezentant musiał ratować się przed poważnym upadkiem i wylądował tylko na 89. metrze. To oznaczało odległą pozycję w zawodach i utratę czerwonego plastronu na rzecz Jacobsena.
Na koniec sezonu 2006/2007 zaplanowano aż trzy konkursy indywidualne w Planicy. Małysz tracił przed zmaganiami na Letalnicy tylko 14 punktów do Norwega. Mimo to media nad Wisłą obawiały się tych zawodów, bowiem nigdy wcześniej czterokrotny mistrz świata nie wygrał na Letalnicy, a do tego nie uchodził za wybitnego lotnika.
ZOBACZ WIDEO Włodzimierz Szaranowicz dla WP SportoweFakty: Skoki Polaków były jak z matrycy
Obawy okazały się bezpodstawne. Małysz poskromił mamuta w Planicy i to w wielkim stylu. Polak wygrał wszystkie trzy indywidualne konkursy i zdobył czwartą Kryształową Kulę w swojej karierze. Jacobsen nie skakał źle, ale odpowiednio 6., 2. i 8. miejsce, które zajmował to było za mało, by stawić czoła świetnie dysponowanemu naszemu reprezentantowi. Ostatecznie podopieczny Miki Kojonkoskiego przegrał z triumfatorem o 134 punkty.
Z pewnością do dnia dzisiejszego polscy kibice mają przed oczyma obrazki po drugiej serii pierwszego z trzech konkursów w Planicy, gdy Norweg pogratulował zwycięstwa Adamowi Małyszowi i przekazał mu czerwoną koszulkę lidera.
10 lat po hat-tricku polskiego mistrza, kibice liczą, że znów Polak w niedzielne południe podniesie do góry Kryształową Kulę. Duże szanse na wygranie tego trofeum ma Kamil Stoch. Skoczek z Zębu przed weekendem w Planicy (tym razem dwa konkursy indywidualne i jeden drużynowy) traci do lidera Stefana Krafta 31 "oczek". Mistrz świata z Val di Fiemme po krótkim kryzysie znów jest w wielkiej formie i ma realne szanse odrobić straty do Austriaka.
Kibice, dziennikarze, sam zawodnik jak i jego rodzina marzą o powtórce z 2007 roku. Pierwszy krok ku dogonieniu Austriaka podopieczny Stefana Horngachera zamierza postawić w piątek, kiedy na Letalnicy odbędzie się indywidualny konkurs (początek o 15:00, relacja na żywo na WP SportoweFakty). Jeśli Polak wygra zarówno w piątek jak i niedzielę, to po raz drugi w swojej karierze zdobędzie Kryształową Kulę.