W finałowych zawodach w niemieckim Berchtesgaden (skocznia HS 18) Cienciała dwukrotnie skoczył 16 metrów. Zawodnik WSS-u, startujący w kategorii dziewięciolatków, wygrał z przewagą 11 punktów nad Austriakiem Thomasem Gfererem (14,5 i 15 m) i 12,4 nad Niemcem Eliasem Holzerem (dwukrotnie 14,5 m).
Była to 12. z rzędu konkursowa wygrana wiślanina w tym międzynarodowym cyklu. W klasyfikacji generalnej Cienciała wygrał z kompletem 400 punktów. Drugi był Niemiec Felix Brieden (260), a trzeci Austriak Levi Hofmann (204).
Turniej Czterech Skoczni Dzieci odbywa się na małych obiektach w Hinzenbach, Bischofshofen (Austria), Reit im Winkl i Berchtesgaden (Niemcy). W tym roku cykl zorganizowano po raz dziewiętnasty.
- Kolejne sukcesy świadczą przede wszystkim o naturalnym rozwoju dziecka. Bez wywoływania presji. Odcinamy się od spekulacji ws. przyszłości. Tymek jest poukładany i stabilny w tym, co robi. Sprawia mu to ogromną radość. To jest fundament do dobrych wyników w tym wieku. Nie ma mowy o stawianiu wygórowanych celów. Nawet czasami hamujemy zbyt ambitne zapędy. Ponadto, dokładnie słuchamy Tymka i przyglądamy mu się. Jeśli mówi, że ma dość, że na coś nie ma ochoty, albo czegoś się boi - to są dla nas bardzo istotne impulsy. Dopasowujemy treningi i zawody do jego młodego wieku, żeby nie zniszczyć mu dzieciństwa - tłumaczy Andrzej Cienciała, ojciec Tymka.
ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest
Seria zwycięstw potwierdza, że talent dziewięciolatka jest prawdziwy, nie objawił się tylko na moment. Polak zaczął skakać mając cztery lata. Jak zaznacza ojciec Tymka, skoki już wtedy były miłością syna. Życie Tymka jest zdeterminowane marzeniami o sporcie.
- Obraca się w coraz szerszym środowisku ciekawych ludzi - związanych ze sportem, nie tylko w Polsce. Wyrasta w atmosferze otwartości na inne kultury i dzieci z innych państw. Jest gorąco przyjmowany nie tylko w Polsce, ale także w Niemczech czy Austrii. Te momenty energetycznych reakcji publiczności sprawiają Tymkowi i całej rodzinie olbrzymią przyjemność - przyznaje Andrzej Cienciała.
Jan Szturc nazwał Tymoteusza "perełką". Ojciec triumfatora TCS nie ukrywa, że słowa trenera są dla niego niezwykle istotne. Właśnie pierwszy trener Adama Małysza spędza z Tymkiem najwięcej czasu na skoczni. Jest dla młodego zawodnika prawdziwym autorytetem.
- Nie tylko jeśli chodzi o to, co robił w przeszłości. Z dużą uwagą przygląda się każdemu małemu skoczkowi i dostrzega szczegóły w poszczególnych próbach zawodników. Mamy świetnych trenerów. Tymek podlega pod Wojciecha Tajnera, ale on jakby oddelegował zawodnika Szturcowi. Współpraca jest rewelacyjna. Wyłapywanie błędów, spokojne i pedagogiczne podejście. Potrafi mądrze poukładać dzieciom w głowach.
Cienciała ma wiele cech wspólnych z Małyszem. I, jak się okazuje, nie chodzi tylko o atrybuty sportowca. - Staramy się unikać porównań. Idą za daleko. Wiemy, że Tymek wzbudza wiele emocji, ale to trochę za wcześnie. Są ciekawe elementy jego skoków, pewne cechy wspólne z Adamem Małyszem. Ale warto zwrócić uwagę także na fakt, że Tymek wychowuje się w tej samej dolinie, co Małysz, chodzili do tej samej szkoły podstawowej, więc środowisko jest spójne. Od dawna pracuje w nim trener Szturc. Jego żona była pierwszą wychowawczynią Tymka. Mamy więc bardzo dużo wspólnych płaszczyzn. I Tymek, i Adam są pracowici, stabilni, nie ma w nich wielkiego szaleństwa, które mogłoby przeszkodzić w rozwoju. Ale co przyszłość przyniesie - skąd mamy wiedzieć? Cieszymy się momentem, a wyniki sprawiają nam olbrzymią przyjemność - przyznaje Andrzej Cienciała.
Jednocześnie ojciec dziewięciolatka podkreśla, że takich wyników, jakie osiąga jego syn, w historii skoków jeszcze nie było. Organizatorzy TCS powiedzieli rodzinie, że chłopak jest ewenementem.
- Jeśli nic się nie zmieni, Tymek może wygrywać do samego końca w swojej kategorii. Zaczynają się zastanawiać nad szczególnym uczczeniem jego sukcesów. Mówiłem, że to chyba niezbyt dobrze dla nich, że wszystkie puchary zabieramy do Polski. Powiedzieli, że wręcz przeciwnie, bo kolejne państwo dołączyło się do ich imprezy. Chcą kontynuacji tej passy - zaznacza Cienciała.