Paweł Karelin był dumą nie tylko swojego rodzinnego Niżnego Nowogrodu, ale całej Rosji. W wieku 21 lat utalentowany zawodnik po raz pierwszy w karierze stanął na podium zawodów Pucharu Świata, dając nadzieję kibicom w Rosji na sukcesy tego kraju w skokach narciarskich.
1 stycznia 2011 r. na skoczni w Garmisch-Partenkirchen Karelin uplasował się na 2. pozycji, przegrywając jedynie ze słynnym Szwajcarem Simonem Ammannem (Rosjanin pokonał o 0,3 pkt. Adama Małysza, który zajął trzecie miejsce). W latach 2010-11 świetnie spisywał się w konkursach Letniej Grand Prix, gdzie regularnie plasował się w czołowej "10".
Pękła opona, nie zadziałały poduszki powietrzne
9 października 2011 r. rosyjskie media podały wiadomość, która zasmuciła środowisko narciarskie na całym świecie. - Wczesnym rankiem w wypadku samochodowym zginął Paweł Karelin. Tragedia miała miejsce w okolicach Niżnego Nowogrodu. Paweł zmarł na miejscu, a jego dwóch przyjaciół (jednym z pasażerów był brat narzeczonej sportowca - przyp. red.) walczy o życie w szpitalu - agencje cytowały Aleksandra Swiatowa, trenera zmarłego zawodnika. - Znałem Pawła bardzo dobrze. Często rozmawialiśmy razem na skoczni i utrzymywaliśmy dobry kontakt. Był fantastycznym zawodnikiem i dobrym kolegą. Zawsze uśmiechnięty i gotowy do rywalizacji o najwyższe miejsca. Aż trudno uwierzyć, że już nigdy go nie zobaczę - napisał wówczas w mediach społecznościowych Kamil Stoch.
ZOBACZ WIDEO Michał Kołodziejczyk: Robertowi Lewandowskiemu powinno postawić się pomnik przed PGE Narodowym
W trakcie śledztwa ustalono, że Karelin razem z przyjaciółmi podróżował na drodze M7 z Moskwy do Ufy. W trakcie jazdy nagle pękła jedna z opon w samochodzie marki Mercedes, co zdaniem śledczych było bezpośrednią przyczyną tragicznego wypadku. Auto prowadzone przez skoczka z dużą prędkością uderzyło w zaparkowaną na poboczu drogi ciężarówkę. Na dodatek, w starym Mercedesie, którego stan techniczny pozostawiał wiele do życzenia, nie zadziałały poduszki powietrzne. Kiedy na miejsce wypadku przybyły służby ratownicze, Karelin już nie żył. Pierwsze doniesienia mówiły o tym, że kierowca był trzeźwy, ale potem okazało się, że było inaczej.
Zdjęcie z miejsca wypadku sportowca
Jazda na "podwójnym gazie"
Sekcja zwłok wykazała, że Karelin prowadził samochód, mając we krwi 1,6 promila alkoholu (wcześniej musiał więc wypić np. 0,5 litra czystej wódki). Do mediów wyciekła też informacja, co było sensacyjnym odkryciem, że sportowiec został przyłapany na jeździe na "podwójnym gazie" już w sierpniu, jednak postanowiono tego faktu nie ujawniać. Karelin stracił wówczas prawo jazdy, a feralnego dnia na drodze z Moskwy do Ufy posługiwał się tymczasowym dokumentem, który był ważny tylko do 29 października.
Doniesienia o problemach alkoholowych nadziei rosyjskich skoków zszokowała kibiców, kolegów ze skoczni, a także trenera Swiatowa. - Nigdy nie widziałem, żeby Paweł pił alkohol. Jego marzeniem było zdobycie medalu na igrzyskach w Soczi (w 2014 r.) i był na dobrej drodze, by zrealizować cel. W życiu prywatnym też mu się układało. Miał śliczną narzeczoną. Znam ją. Paweł niedawno podzielił się ze mną informacją, że zdecydowali się z Nadią wziąć ślub w 2012 r. - zdradził w rozmowie z dziennikarzami szkoleniowiec.
Dlaczego więc w przeddzień swojej tragicznej śmierci Karelin spożywał alkohol? - pytały media w Rosji.
Topił smutki w kieliszku
Całej prawdy na temat śmierci skoczka prawdopodobnie już nie poznamy. Dziennikarce Irinie Moroz udało się jednak ustalić, że kilka tygodni przed wypadkiem drogowym w okolicach Niżnego Nowogrodu reprezentacyjny skoczek załamał się z powodu odwołania Swiatowa z funkcji selekcjonera kadry i... zaczął zaglądać do kieliszka. 21-latek nie mógł pogodzić się z decyzją działaczy i zamierzał przygotowywać się do kolejnego sezonu zimowego pod okiem swojego pierwszego nauczyciela. Federacja twardo jednak stała na swoim stanowisku i zawiesiła Karelina. Jego reprezentacyjna przyszłość miała rozstrzygnąć się podczas debaty w związku, którą wyznaczono na... 26 października.
Feralna droga do Ufy
W tragicznej historii Karelina jest jeszcze jeden wątek, który został przytoczony przez rosyjskie media. W 1992 r. na tej samej drodze z Moskwy do Ufy, na której w 2011 r. zginął skoczek, doszło do innego śmiertelnego wypadku. Uczestniczył w nim... dwuletni wówczas Paweł Karelin! Chłopiec wyszedł z karambolu bez szwanku, ale stracił ojca, który nie przeżył wypadku.
Dziewiętnaście lat później droga do Ufy - niestety - znowu okazała się dla niego feralna.