Janda startował z ramienia prawicowo-konserwatywnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej. To ugrupowanie z tradycjami. W przeszłości jej przewodniczącymi byli Vaclav Klaus, prezydent Czech w latach 2003-2013, i Mirek Topolanek, który od 2006 do 2009 sprawował urząd premiera.
ODS w tegorocznych wyborach do Izby Poselskiej chciało zakończyć trwający od kilku lat kryzys i znów stać się najważniejszą partią po prawej stronie sceny politycznej. To się udało - obywatelscy demokraci zdobyli 11 procent głosów. Dało im to drugie miejsce, tylko za populistyczną partią ANO milionera-populisty Andreja Babisa, nazywanego niekiedy "czeskim Trumpem". Ugrupowanie eurosceptycznego i przeciwnego imigrantom Babisa zmiażdżyło konkurentów, uzyskując aż 30 procent głosów.
Janda w wyborach do parlamentu startował po raz drugi - w 2013 roku o mandat poselski ubiegał się bez powodzenia. Tym razem odniósł sukces. W regionie śląsko-morawskim, który historycznie w Czechach uchodzi za sprzyjający lewicy, kandydat z czwartego miejsca na liście ODS uzyskał 2265 głosów i dostał się do Izby Poselskiej obok lokalnej "jedynki" Zbynka Stanjury.
Wynik obywatelskich demokratów w wyborach jest sporym zaskoczeniem. W sondażach wypadali nie najlepiej, niektóre z nich dawały jej dopiero piąte miejsce. Druga pozycja jest sukcesem ugrupowania, które w Europarlamencie jest koalicjantem Prawa i Sprawiedliwości i w wielu kwestiach, choćby polityki migracyjnej, prezentuje poglądy zbliżone do rządzących w Polsce.
ZOBACZ WIDEO: Zawodniczki pole dance odcinają się od klubów go-go. Duże perspektywy przed nowym sportem
Janda należy do ODS od 2008 roku. Jest przewodniczącym partii we Frensztacie pod Radohostem i członkiem regionalnej rady ODS. - Zawsze byłem bliżej prawicy. Kiedyś dyskutowałem z przyjacielem, który był członkiem partii i usłyszałem od niego, że mam prawicowe poglądy. Stwierdziłem, że dlaczego by nie spróbować swoich sił w polityce i wszedłem w to - mówił przed wyborami Janda w jednym z wywiadów.
W kwestiach gospodarczych ODS opowiada się za wolnym rynkiem. Jedno z jej haseł to mniej biurokracji i koniec z szykanowaniem przedsiębiorców. Wśród postulatów partii znalazło się podniesienie pensji o siedem procent i przywrócenie wspólnego opodatkowania małżonków.
Sam Janda ma już za sobą kilka występów w mediach właśnie w roli polityka. - Oferujemy wyborcom więcej pieniędzy w ich portfelach - mówił w jednym z nich. - W ostatnich latach rząd wprowadził mnóstwo regulacji, zakazów, rozbudował biurokrację. Rzuca naszym przedsiębiorcom kłody pod nogi. My chcemy przepisy uprościć - zachwalał program swojej partii.
Do przyjmowania uchodźców, tak jak jego ugrupowanie, jest nastawiony sceptycznie. - Jakim językiem ci ludzie będą się u nas porozumiewać? Gdzie będą pracować? Do jakiej szkoły będą chodziły ich dzieci? Mieliby dostawać pieniądze, choć do naszego systemu socjalnego nie dołożyli ani korony. Jestem za tym, żebyśmy byli solidarni, żebyśmy pomagali tym ludziom, ale niekoniecznie na naszej ziemi. Możemy im pomagać choćby na afrykańskim wybrzeżu - mówił przed wyborami Janda w programie "Rozstrel", emitowanym przez popularny czeski serwis informacyjny iDnes.cz.
Wszystko wskazuje na to, że wyborczy sukces oznacza dla Jandy koniec długiej i udanej sportowej kariery. Triumfator Turnieju Czterech Skoczni i zdobywca Kryształowej Kuli dla najlepszego skoczka Pucharu Świata w sezonie 2005/2006 jeszcze zanim został wybrany zapowiadał, że poselski mandat zakończy jego sportową karierę. - Tych dwóch rzeczy nie da się łączyć, jeśli chce się robić je na 100 procent. Ja przechodzę teraz z jednego etapu w moim życiu do drugiego. Zmierzam w innym kierunku, niż kariera sportowa - mówił.
39-letni zawodnik Dukli Liberec to postać dobrze w Polsce znana jako sportowiec. Natomiast o jego zaangażowaniu w politykę wiedzieliśmy do tej pory bardzo niewiele. - Jego zainteresowanie polityką nie rzucało się w oczy. Nie było widać, że chce się nią zająć po zakończeniu kariery - mówi nam komentator skoków narciarskich stacji TVP Sport, Sebastian Szczęsny.
Rafał Kot, były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków i ojciec drużynowego mistrza świata z Lahti Macieja od wielu lat jest z Jandą zaprzyjaźniony i zdradza, że w rozmowach z nim Czech nigdy nie przejawiał zapędów w kierunku polityki. - Nie mówił o tym, niemniej jednak zawsze leżały mu na sercu sprawy związane ze sportem w jego kraju. Trochę się żalił, że pewne rzeczy w sportach zimowych, a w szczególności w skokach narciarskich, w Czechach kuleją, że w kraju jest wiele talentów i piękne obiekty, a mimo to nie jest tak, jak być powinno. Opowiadał też o tym jak można by to poprawić.
Zarówno Szczęsny jak i Kot są zdania, że Janda ma zadatki na dobrego polityka. - To pełen profesjonalista. Zawsze przyjemnie się z nim rozmawiało, jest elokwentnym człowiekiem, każdy temat analizuje dogłębnie. Spokojnie można z nim rozmawiać po polsku, bo ze względu na treningi często w naszym kraju bywał - opisuje srebrnego i brązowego medalistę MŚ 2005 Szczęsny.
- To ułożony, ustatkowany sportowiec, ale bardzo lubiany. Prawy charakter. Angażował się w sprawy dotyczące wspólnego dobra skoczków - mówi Kot. - Jest bardzo otwarty, jeśli się w coś angażuje, to w pełni, nie ma u niego miejsca na półśrodki. No i jest ciepłym, wyrozumiałym dla ludzi i bardzo kontaktowym człowiekiem. Potrafi słuchać ze zrozumieniem - chwali nowego parlamentarzystę.
- Wiem z jego otoczenia, że Kuba nie bardzo wierzył w swój wyborczy sukces - mówi nam natomiast Szczęsny. - Chciał wystartować, pokazać się, ale nie liczył na mandat poselski. A tu się okazało, że go zdobył. Myślę, że udało mu się dzięki jego dużej popularności w Czechach. On jest tam bardzo rozpoznawalną postacią w życiu publicznym.
O tym, że Czesi bardzo cenią i szanują swojego najlepszego w ostatnich latach skoczka, przekonał się swego czasu Kot. - Wracaliśmy kiedyś przez Czechy z jakichś zawodów PŚ. Ja prowadziłem busa. Noc, pusta droga, więc pozwoliłem sobie dość znacznie przekroczyć prędkość. Zatrzymała mnie czeska drogówka. Powiedziałem wtedy policjantom, że jestem przyjacielem Kuby Jandy i jakoś się rozeszło po kościach. Potem Adam Małysz się śmiał, że tak od razu z tym Jandą wyjechałem - opowiada.
Bardzo prawdopodobne, że sportowa kariera Czecha zakończy się w Wiśle, w czasie pierwszych w sezonie 2017/2018 konkursów Pucharu Świata. Na obiekcie imienia Adama Małysza, dobrego kolegi Jandy. - On z zamiarem zakończenia kariery nosił się już od dawna, ale nie był do końca przekonany. Organizował sobie życie po sporcie, była jakaś firma taksówkarska, którą zakładał. Cały czas jednak skakał - mówi Szczęsny, który liczy na godne pożegnanie Jandy w czasie polskich zawodów.
- Kuba często trenował w Wiśle, lubił tam przyjeżdżać, bardzo dobrze się u nas czuł. Myślę, że nasi kibice pożegnają go jak swojego - uważa Kot.
Obaj nasi rozmówcy są zdania, że zwycięzca TCS sprzed 11 lat sprawdzi się w nowej roli. - Czy byłby dobrym ministrem sportu w swoim kraju? Na pewno. Ma teraz duże pole do popisu i jeśli trafi na podatny grunt, jeśli pozwolą mu działać, będzie dla czeskiego sportu bardzo przydatny - uważa Kot.
Szczęsny: - Sport nauczył go profesjonalnego podejścia do życia, sumienności, obowiązkowości. To powinno przełożyć się na jego działalność poselską. Uważam po tym niespodziewanym wyborze do parlamentu pokaże konkretne, dobre działania.
Rafał Kot ma tylko jedną obawę związaną z polityczną drogą Jandy. - Można być ideowcem, mieć misję, ale w polityce często ktoś taki zderza się ze ścianą. Jestem ciekaw, jak w takiej sytuacji Kuba sobie poradzi.
Sam Janda uważa, że jako sportowiec dobrze przygotował się do roli polityka. Chociażby dlatego, że ma za sobą wiele trudnych negocjacji z czeskim związkiem narciarskim, swoim klubem czy ze sponsorami. - To była dobra szkoła. Przynajmniej poznałem sztukę aktorską - żartuje.
- Myślę, że mam pewne podstawy, nawet jeśli wszyscy mówią, że polityka to coś zupełnie innego. Moim zdaniem w polityce jest wielu porządnych ludzi i jeśli oni się ze sobą dogadają, będzie dobrze - uważa doświadczony skoczek i niedoświadczony parlamentarzysta. Wypada mu życzyć chyba tylko tego, żeby po zebraniu politycznego doświadczenia nie uznał, że był w błędzie.