O tureckich skokach jeszcze kilka lat temu mówiło się głównie w kontekście nowoczesnych obiektów w Erzurum. Kompleks skoczni zaowocował w końcu wychowaniem zawodników, którzy zaczęli się pokazywać na zawodach niższej rangi w całej Europy. Lider reprezentacji, Fatih Arda Ipcioglu, wystąpił w lutym na mistrzostwach świata w Lahti, a jego koledzy z kadry punktowali w konkursach Pucharu Kontynentalnego.
Turcy nigdy dotąd nie próbowali swych sił w Pucharze Świata. Informacja o ich przyjedzie do Wisły sugerowała więc, że to właśnie u nas będzie miał miejsce historyczny pierwszy występ zawodników z nowego państwa na skokowej mapie. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. - Nie zgłosili się. Początkowo się awizowali, jednak w końcu nie przyjadą. Wystartuje 18 krajów, ale takich znanych. Tureckiego zawodnika nie ma ani jednego - powiedział nam tuż przed rezygnacją ze swych stanowisk Andrzej Wąsowicz, były już dyrektor Pucharu Świata w Wiśle i były wiceprezes PZN.
Mimo absencji Turków frekwencja w Wiśle dopisze. Poszczególne federacje zgłosiły start łącznie aż 79 zawodników. Nie znaczy to jednak, że na pewno tylu przystąpi do kwalifikacji - często zdarza się, że trenerzy anonsują maksymalną możliwą liczbę skoczków, a następnie po treningach we własnym kraju ostatecznie przysyłają mniej liczną kadrę. Organizatorzy spodziewają się więc, że pierwotna liczba zgłoszeń zostanie nieco okrojona.
ZOBACZ WIDEO: Jarosław Jach: Specjalnie przygotowywałem się na Cavaniego