Gangnes jest tak naprawdę zawodnikiem jednego sezonu - 2015/2016 - w trakcie którego był w ścisłej światowej czołówce. W Pucharze Świata debiutował wprawdzie już prawie dziesięć lat temu, ale przez kolejne sezony stanowił głębokie zaplecze norweskiej kadry i rzadko startował w zawodach wysokiej rangi. Gangnes dobrze radził sobie w Pucharze Kontynentalnym, ale nie umiał przełożyć tego na przebicie się do grona najlepszych. Jego świetna forma z sezonu 2015/2016 i wicemistrzostwo świata w lotach narciarskich były więc zaskoczeniem, a on sam nie krył, że jest to dla niego rodzaj swoistego wynagrodzenia od losu za wszystkie wcześniejsze lata niepowodzeń i urazów.
Początki feralnej serii kontuzji u Norwega sięgają jeszcze 2010 roku. Wówczas chodziło o prawe kolano, a urazem było zerwanie więzadeł przednich. Szczęściem w nieszczęściu był fakt doznania kontuzji w maju, w związku z czym w styczniu 2011 roku Gangnes mógł wrócić do rywalizacji i stracił tylko połowę zimowego sezonu.
Nie był to jednak koniec jego problemów z prawym kolanem. Identyczna kontuzja jak poprzednio przydarzyła się ponownie we wrześniu 2013 roku, co oznaczało całkowitą utratę sezonu olimpijskiego i niemożność walki o wyjazd na igrzyska w Soczi.
Wspaniała zima sprzed dwóch lat pozwalała mieć nadzieję, że Gangnes już na dobre zostawił za sobą ponure momenty kariery i od tej pory będzie odnosił kolejne sukcesy. Niestety, w czerwcu 2016 roku Norweg po raz trzeci zerwał wiązadła w kolanie, choć tym razem po raz pierwszy w lewej nodze. Również tym razem kontuzja oznaczała cały rok przerwy w startach.
ZOBACZ WIDEO Tajner o skokach na Narodowym. "Hofer mówi, żebyśmy o tym nie zapominali"
Gangnes wrócił ponownie latem bieżącego roku i w konkursach Grand Prix na igelicie spisywał się całkiem dobrze. Dramat nastąpił 9 listopada, gdy podczas treningu na normalnej skoczni w Oslo Norweg przewrócił się i po raz kolejny zerwał więzadła krzyżowe w lewym kolanie. Czwarta kontuzja więzadeł w karierze oznacza czwarty rok przerwy i utratę marzeń o wyjeździe na igrzyska w Pjongczangu. Gangnes do tej pory nigdy nie startował na zawodach tej rangi - do Vancouver nie pojechał, bo nie zmieścił się w kadrze, natomiast Soczi i Pjonczang stracił przez kontuzje.
Najbardziej pechowy norweski skoczek do tej pory nie zadeklarował co dalej z jego sportową karierą. 28-latek nie jest weteranem i spokojnie mógłby skakać jeszcze nawet kilka lat, ale seria urazów może skutecznie zniechęcić go do kolejnego powrotu. Gangnes unika więc ani ogłoszenia decyzji o rezygnacji, ani o podjęciu wyzwania i wznowieniu startów w sezonie 2018/2019.