Sobotni konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Engelbergu dostarczył ogromnych emocji. Zawody wygrał Norweg Anders Fannemel, który o 0,1 pkt. wyprzedził Niemca Richarda Freitaga i o 2,8 pkt. Kamila Stocha. W czołowej dziesiątce konkursu znalazło się trzech Biało-Czerwonych - oprócz Stocha, Dawid Kubacki (8. miejsce) i Piotr Żyła (10. lokata). Dobry występ Polaków skomentował Adam Małysz.
- No i doczekaliśmy się podium również w zawodach indywidualnych! Gratulacje dla Kamila, który dobrze poradził sobie w tych trudnych warunkach - z wiatrem w plecy i padającym śniegiem. Fajnie, że mieliśmy w sumie trzech skoczków w pierwszej dziesiątce. To pokazuje, że drużyna jest mocna i nie ma powodów do nerwowych ruchów. I z nadzieją czekam na jutrzejsze zawody! - ocenił na Facebooku dyrektor ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim.
W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Orzeł z Wisły dodał, że drugi skok w wykonaniu Stocha powinien zapewnić liderowi naszej kadry zwycięstwo. - To były udane zawody, choć pozostaje lekki niedosyt po skoku Stocha. Ten w serii finałowej powinien dać mu zwycięstwo. Bądźmy szczerzy, ale lądowanie Richarda Freitaga pozostawiało wiele do życzenia. To jest jednak lider Pucharu Świata i ma pewne przywileje. Nikt jednak nie stawiał na zwycięstwo Andersa Fannemela, bo w treningach nie skakał zbyt dobrze - zauważył.
Małysz z optymizmem patrzy w przyszłość. - Kamil jednak jest spokojny. Po konkursie przyznał, że małymi kroczkami idzie do przodu. Tak samo było w ubiegłym roku - zakończył dyrektor kadry naszych skoczków.
ZOBACZ WIDEO: Polak przez 14 lat brał narkotyki. "Byłem zniewolony. Nie chciałem tak dłużej żyć"