Oglądanie wtorkowych zmagań skoczków o mistrzostwo kraju przypominało drogę przez mękę.
O ile nie można mieć pretensji o jakość obrazu, o tyle można mieć dużo zastrzeżeń na temat wyświetlania informacji po skokach poszczególnych zawodników.
Pokazywały się one ze sporym opóźnieniem. Dodatkowo nie widzieliśmy miejsca, jakie zawodnik zajmował po swoim skoku. Telewizja Publiczna zakpiła z kibiców na koniec pierwszej serii, kiedy to nie pokazała od razu klasyfikacji zawodów. Tymczasem sympatycy skoków mogli się tylko zastanawiać czy w zawodach prowadzi samodzielnie Kamil Stoch, czy jednak ex aequo zajmuje 1. miejsce wraz ze Stefanem Hulą.
Porównując wtorkową relację z Wisły, z transmisjami z konkursów Pucharu Świata, to zawody te dzieli przepaść. O takich informacjach jak kierunek wiatru przed próbą danego skoczka, zmiana belki startowej, czy miejsce zawodnika wyświetlane tuż po jego próbie mogliśmy tylko pomarzyć.
Od kilku lat skoki narciarskie są jednym z najpopularniejszych sportów w naszym kraju. Dla Telewizji Publicznej obok meczów piłkarskiej reprezentacji Polski transmisje ze skoków są sztandarowym produktem. Dlatego obok pokazywania w taki sposób mistrzostw kraju nie można przejść obojętnie.
Jeśli rzeczywiście uznajemy się za potęgę skoków narciarskich, to róbmy świetne relacje nie tylko z zawodów Pucharu Świata, ale również mistrzostw Polski. Najlepsi kibice na świeci na to zasługują.
ZOBACZ WIDEO Horngacher zrobił z Żyłą to, czego nie był w stanie zrobić Małysz i Kruczek. Pokazał swoje drugie oblicze?
[color=#000000]
[/color]
Zero dziennikarstwa, artykuł nie kryjący sympatii politycznych! Ileż jadu i jak mało konkretów.- autor żyjący w jakimś odrealnionym, oderwanym świecie.