Alexander Pointner szczerze o swoim dramacie: Żałoba nie mija

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Alexander Pointner
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Alexander Pointner

- Żałoba nie mija - mówi dwa lata po śmierci córki Alexander Pointner. Formą terapii po serii traumatycznych przeżyć w jego rodzinie było spisywanie przemyśleń, które w postaci książki trafiły niedawno na austriacki rynek.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze kilka lat temu życie Alexandra Pointnera kręciło się wokół sukcesów, medali i mocno wyśrubowanych rekordów. Przez prawie dekadę był on jedną z najważniejszych figur Pucharu Świata. Czy najbardziej lubianą? Nie do końca. Niektórym nie podobała się jego wszechwładność, innym z kolei - srogość. Mówiono, że ma wyjątkowo "twardą" rękę, i nawet dorosłych zawodników traktuje jak małych chłopców. Ci nie pozostawali dłużni.

W pewnym momencie Gregor Schlierenzauer odgrażał się nawet, że jeśli Pointner nadal będzie trenerem reprezentacji Austrii, on zdecyduje się na przerwę od skoków. Nie musiał. Po dziesięcioleciu pełnym wzlotów i finalnego "upadku" na igrzyskach w Soczi, szkoleniowcowi w końcu podziękowano. Pełen żalu musiał przekazać urząd swojemu następcy i opuścić świat sportu, który często nazywał potem "ułudą" i "blichtrem".

Za sukcesy, i towarzyszącą ich osiąganiu presję, przyszło mu zapłacić wysoką cenę. W 2014 roku po raz pierwszy przyznał, że od dłuższego czasu walczy z depresją. Chorobą, z którą już wcześniej musiał mierzyć się jego syn, Max. - Kiedy spoglądam wstecz na dwa ostatnie lata, muszę powiedzieć, że moja rodzina ma za sobą bardzo ciężki czas - wyjaśnił w wywiadzie dla radia Oe3, tłumacząc, iż w jego przypadku konieczne było skorzystanie z pomocy specjalistów oraz poddanie się terapii. Choć wydawało się, że powoli wszystko wraca na właściwy tor, najgorsze miało dopiero nadejść.

5 listopada 2014 roku córka Pointnera, 16-letnia Nina, usiłowała popełnić samobójstwo. Dziewczyna od sześciu tygodni odbywała terapię, jednak nic nie wskazywało na to, że jej stan jest tak poważny, by targnęła się na życie. W wywiadach trener nie krył, że był to najgorszy moment jego życia. Winowajcą miała być m.in. genetyka. - Choroba może dotknąć każdego. Najwyraźniej nasze dzieci, z powodu uwarunkowań genetycznych, są na nią jednak szczególnie narażone - tłumaczyła z kolei jego żona Angela.

Nastolatkę udało się uratować, ale w wyniku uszkodzeń mózgu była w stanie śpiączki. Trzynaście miesięcy później, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, lekarze przekazali informację o jej zgonie.

Od śmierci Niny minęły niedawno dwa lata. Dla rodziny Pointnerów był to bardzo trudny, przepełniony cierpieniem czas. - Żałoba trwa dłużej niż rok, lub dwa. Nie mija, tylko człowiek uczy się z nią jakoś lepiej radzić - przyznał w wywiadzie dla "Tiroler Tageszeitung" szkoleniowiec. Jeszcze długo po próbie samobójczej córki wielokrotnie zadawał sobie pytanie, czy przyczyniła się do tego jego częsta nieobecność w domu.

Formą terapii dla niego oraz jego żony było pisanie książki pt. "Mut zur Klarheit - Woher die Kraft zum Weitermachen kommt", która miesiąc temu ukazała się w Austrii. Choć nie było to dla nich łatwe, postanowili opowiedzieć w niej o traumatycznych doświadczeniach. - Takiego zdarzenia nie zapomina się przez całe życie, a niektóre obrazy wciąż są przed oczami. Postanowiliśmy jednak przelać to na papier - jako rodzaj szczerego apelu o wsparcie i przełamanie tabu oraz "naznaczania" osób cierpiących na depresję - powiedział na łamach "GMX Schweiz", Pointner.

Choć tuż po opuszczeniu trenerskiego gniazda w 2014 roku było mu ciężko wyobrazić sobie swoje życie bez skoków narciarskich, teraz nie jest on pewien, czy kiedykolwiek zdoła na nowo odnaleźć się w tej specyficznej społeczności. - W tym momencie nie potrafię sobie tego wyobrazić. W ostatnim czasie wspierałem bułgarskiego skoczka - piękna sprawa. Muszę jednak przyznać, że w świecie skoków narciarskich są ludzie, którzy nie wpływają na mnie dobrze. Dlatego odpowiedź na to pytanie brzmi: obecnie raczej nie - wyjaśnił trener, po czym dodał jednak: - Ale nigdy nie mów nigdy. Jedyne co wiem, to to, że życie w sekundzie może zmienić się w bardzo brutalny sposób.

ZOBACZ WIDEO: Zaskakująca wypowiedź Macieja Kota. Stracił cierpliwość? Patryk Serwański: Siła tych słów mnie nie razi

Komentarze (0)