Tomasz Pilch - talent pod ochroną. Małysz dostał polecenie od Horngachera: Pilnuj go

Materiały prasowe / PZN / Na zdjęciu: Tomasz Pilch
Materiały prasowe / PZN / Na zdjęciu: Tomasz Pilch

Debiut Tomasza Pilcha w TCS był w polskim obozie jednym z najważniejszych wydarzeń kwalifikacji w Innsbrucku. 17-letni siostrzeniec Adama Małysza awans do konkursu wywalczył. A potem zdradził dziennikarzom, jakie rady dostał od słynnego wujka.

Pilch to tegoroczna rewelacja Pucharu Kontynentalnego. Młodziutki zawodnik jest tam liderem klasyfikacji generalnej. W sześciu konkursach wywalczył 397 punktów. Dwa razy wygrał (w Whistler i w Kuusamo), raz był drugi (w Engelbergu). Dzięki niemu kwota startowa dla polskiej kadry na 66. TCS to aż siedem miejsc.

Wysłanie absolutnego żółtodzioba na tak wymagającą pod względem fizycznym i psychicznym imprezę, jak TCS, miało tyle samo zwolenników, co przeciwników. Stefan Horngacher wydał salomonowy wyrok - postanowił zabrać Pilcha tylko na austriacką część turnieju. - Trenerzy tłumaczyli, że nie chcą mnie za bardzo obciążać, a w niemieckich konkursach stres jest większy - powiedział nam 17-letni skoczek.

Debiut Pilcha w kwalifikacjach do zawodów TCS i jednocześnie do konkursu PŚ wypadł co najmniej dobrze. Pilch, urodzony w październiku 2000 roku, zaledwie dwa i pół miesiąca przed pierwszym wielkim sukcesem swojego wujka, zajął 38. miejsce. Lepsze niż Piotr Żyła, który znalazł się tuż za nim.

Dziennikarze spodziewali się, że sztab naszej kadry i przede wszystkim Małysz roztoczą nad debiutantem parasol ochronny i nie pozwolą mu rozmawiać z mediami. Pilch chroniony był, ale odpowiedział na kilka pytań. Rzecz jasna speszony, stanął przed całkiem liczną grupą żurnalistów i starał się mężnie stawiać im czoła.

ZOBACZ WIDEO: "To, co robi Horngacher i Małysz, jest fascynujące. Takich wyników nie miał wcześniej nikt"

Czy był stres?

- Na pewno trochę tak, najbardziej stresujące było to, że mój skok pokazywali w telewizji - szczerze przyznał 17-latek. - Uważam jednak, że dobrze sobie poradziłem i jestem zadowolony.

Co mówił ci trener?

- Żeby podejść do tego spokojnie, na luzie. I że będzie dobrze.

A czy wujek dawał ci jakieś rady?

- Jak we wtorek jechaliśmy do Austrii (to Małysz przywiózł Pilcha na miejsce - przyp. red), mówił że w Innsbrucku może mi się dobrze skakać, ale Bischofshofen to już inna skocznia i może nie być tak dobrze.

Jechał jak prawdziwy rajdowiec?

- Nie, nie było tak źle.

Ostrzegał cię przed nami?

- Mówił tylko, że jeśli będę chciał z wami rozmawiać, to po swoim skoku kwalifikacjach, żeby nie robić tego przed zawodami.

Najmłodszy z polskich uczestników turnieju odpowiadał na pytania dość krótko, mówił cicho. Widać było debiutancką tremę, ale obycie z czasem przyjdzie. Zwłaszcza przy takim nauczycielu jak Małysz, który kiedyś chował się przed dziennikarzami, a teraz rozmowy z nim są dużą przyjemnością.

- Ja mu tylko powiedziałem, żeby nie rozmawiał z wami zbyt długo - śmiał się Małysz. - Media to jednak jakaś presja, a dodawanie zawodnikowi presji nie jest dla niego dobre. Jak tylko przyjechaliśmy na skocznię, Stefan mówił mi: idź z nim na rozbieg, żeby za nim nie chodzili. Pilnuj go tam na dole - opowiadał. I tłumaczył: - Staramy się go chronić. Chroni się tych najlepszych, ale juniora trzeba tym bardziej, bo on jeszcze nie wie, co go czeka.

Utytułowany wujek stwierdził oczywiście, że początek przygody siostrzeńca z Pucharem Świata ocenia pozytywnie. - Miejmy nadzieję, że będzie to długa przygoda - powiedział. Zaznaczył przy tym, że jego siostrzeniec wciąż ma czas, że przecież dopiero w tym sezonie po raz pierwszy zdobył punkty Pucharu Kontynentalnego. A najważniejszą imprezą sezonu jest dla niego nie TCS, a mistrzostwa świata juniorów, które na przełomie stycznia i lutego odbędą się w szwajcarskich Goms i Kandersteg.

To właśnie Małysz kupił Pilchowi jego pierwsze narty do skoków. Nie pamięta, czy syn jego siostry miał wtedy 5 czy 6 lat, pamięta za to markę sprzętu - Fischer.

- Wiadomo, że rodzinie chce się pomóc. Jeśli chłopak chce skakać, to cieszę się, że idzie w tym kierunku i trzeba mu pomagać, jak tylko się da. Na pewno nie jest jednak tak, że miał łatwiej, bo jest moim siostrzeńcem. Sukcesy ceni się najbardziej wtedy, kiedy dochodzi się do nich z trudem. Chciałbym, żeby tak było z Tomkiem, żeby uczył się na własnych błędach i żeby potem sukces smakował mu tak, jak kiedyś mi, a teraz Kamilowi - podkreślił.

W czwartek w rywalizacji systemem KO przeciwnikiem Pilcha w parze będzie trzynasty w środę Stephan Leyhe. Starszy od Polaka o 8 lat Niemiec to przy nim weteran. W Pucharze Świata punktuje regularnie od czterech sezonów, a poprzedni TCS zakończył na bardzo dobrym ósmym miejscu. - Co wiem o Tomku? Wygrał dwa konkursy Pucharu Kontynentalnego i ma coś wspólnego z Adamem Małyszem. Myślę, że ma duży talent - powiedział Leyhe. Uśmiechnął się, gdy mówimy mu, że będzie walczył z siostrzeńcem giganta skoków. Nie zaprzeczył jednak, kiedy dodaliśmy, że to on będzie w tej parze faworytem.

Pilch na pewno pojedzie do Bischofshofen, choć nie wiadomo jeszcze, czy wystartuje tam w Turnieju Czterech Skoczni. Na pewno pokaże się jednak w zawodach Pucharu Kontynentalnego, które zostaną rozegrane 13 i 14 stycznia. - Będę patrzył w klasyfikację generalną "kontynentala", ale wiem, że nie utrzymam prowadzenia. W Titisee-Neustadt na pewno ktoś mnie wyprzedzi. Potem będę jednak walczył - mówił Pilch.

17-latek z klubu WSS Wisła wyznał też, że interesował się wynikami swoich rywali z PK w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen. I kiedy zobaczył, że Francuz Jonathan Learoyd zdobył w pierwszym konkursie dwa punkty, o wiele łatwiej było mu się oswoić z myślą o występie w TCS. - Spodziewałem się, że zdołam się zakwalifikować do konkursu. Może mi też uda się zapunktować - powiedział w środę z nadzieją w głosie.

Z Innsbrucka - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: