Jeszcze przed czwartkowym konkursem na Bergisel Richard Freitag mógł mieć nadzieję na zwycięstwo w 66. Turnieju Czterech Skoczni. Mimo że dwa pierwsze konkursy wygrał Kamil Stoch, Niemiec tracił do niego 11,8 pkt w klasyfikacji generalnej.
Jednak w pierwszej serii lider Pucharu Świata nie ustał skoku i stracił wszelkie szanse nie tylko na pokonanie Polaka, ale także na dobre miejsce w końcowej klasyfikacji TCS. Tym bardziej, że nie stawił się na starcie drugiej kolejki.
Choć przy lądowaniu Freitag popełnił błąd, zdaniem Niemców winnymi jego upadku są organizatorzy konkursu w Innsbrucku. Według nich zawodnicy byli puszczani ze zbyt wysokiej belki, co przy dalekim locie i nierównościach na zeskoku musiało skończyć się upadkiem. - Zwracałem na to uwagę już podczas kwalifikacji. Prędkości były zbyt wysokie, a ponadto deszcz i śnieg utrudniał zawodnikom lądowanie - powiedział po zawodach trener niemieckiej reprezentacji Werner Schuster.
Jego słowa powtarzał dyrektor sportowy niemieckiej drużyny, Horst Huettel. Obaj znaleźli już także osobę odpowiedzialną za upadek Freitaga. Ich zdaniem jest nim delegat techniczny FIS, Geir Steinar Loeng. Media piszą, że Norweg jest nieodpowiedzialnym człowiekiem i nie powinien pełnić tak ważnej funkcji. Dziennikarze określają go jako ryzykanta, który dla widowiska ryzykuje zdrowiem sportowców.
Według nich to Norweg jest też winien poważnych obrażeń Niemki Svenji Wuerth, która zanotowała bardzo groźny upadek w połowie grudnia w Hinterzarten. Wówczas panowała opinia, że organizatorzy powinni przerwać wcześniej zawody z powodu fatalnych warunków.
Upadek okazał się wtedy poważny w skutkach dla niemieckiej zawodniczki, która zerwała więzadło krzyżowe i nie wróci już do skakania w obecnym sezonie. "Norweg zabrał naszej dziewczynie olimpijskie marzenie" - oceniali tamtejsi dziennikarze.
Tym razem Freitag nie doznał poważnych obrażeń, ale jego start w sobotnim konkursie w Bischofshofen nadal stoi pod znakiem zapytania. Dodajmy, że słów krytyki pod adresem organizatorów nie szczędził po zawodach także trener reprezentacji Polski Stefan Horngacher. - Jury pracowało fatalnie. Nie chronili najlepszych i wydarzył się wypadek. Bardzo mi szkoda tej sytuacji, bo chcieliśmy walczyć z Richardem Freitagiem aż do Bischofshofen - powiedział Austriak.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Wojnarowski: konkurs w Innsbrucku to najbardziej zdradliwy z konkursów TCS
Kamilek na szpicy mimo to