Stefan Horngacher wskazał najistotniejszy moment TCS. "Pierwszy skok Kamila w Oberstdorfie"

- Najważniejszy moment? Pierwszy skok Kamila w Oberstdorfie - mówił po zakończeniu 66. TCS Stefan Horngacher. Austriak odpowiedział również na pytanie dotyczące... hymnu Polski.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Na zdjęciu Stefan Horngacher, który od 2016 roku jest szkoleniowcem pierwszej reprezentacji Polski w skokach narciarskich East News / Mateusz Jagielski / Na zdjęciu Stefan Horngacher, który od 2016 roku jest szkoleniowcem pierwszej reprezentacji Polski w skokach narciarskich

Cztery konkursy 66. Turnieju Czterech Skoczni i cztery zwycięstwa Kamila Stocha. Lider polskiej kadry wygrał cały cykl w imponującym stylu.

Czy można być szczęśliwszym, niż pan teraz? - rozpoczęliśmy rozmowę ze Stefanem Horngacherem po konkursie TCS w Bischofshofen. - Nie wiem, może i nie - odparł austriacki trener naszej kadry skoczków. - Jestem naprawdę szczęśliwy. To był ciężki dzień dla nas wszystkich. Próbowaliśmy koncentrować się tylko na ważnych rzeczach, ale nie było to łatwe przy tak dużej wrzawie wokół Kamila i przy tak dużej presji.

- Konkursowe skoki Kamila nie były idealne. W serii próbnej spisał się naprawdę dobrze, ale skoki konkursowe były trochę słabsze, a dla mnie stresujące. Jesteśmy jednak w takiej sytuacji, że Kamil wygrywa nawet nie oddając perfekcyjnych prób. A jest to sytuacja naprawdę komfortowa. Na pewno jesteśmy teraz najszczęśliwszą ekipą skoczków narciarskich na świecie - podkreślał szkoleniowiec naszej ekipy.

Horngacher mówił, że w sobotę więcej nerwów bez wątpienia kosztował go skok Stocha w pierwszej serii. - Kiedy popełnisz w niej błąd, może to wywołać duży stres przed drugim skokiem. Kamil zaczął jednak od dobrej próby. Prowadził, a ja byłem przez to spokojniejszy. Dla mnie nie miało znaczenia, czy wygra cztery konkursy, czy nie. A jego zwycięstwo w całym turnieju było po pierwszej serii raczej pewne. Zresztą, dla mnie było jasne, że wygra również w Bischofshofen. Prawie zawsze kiedy Kamil prowadzi na półmetku, kończy zawody na pierwszej pozycji.

Lider polskiej kadry nie zawiódł pokładanych w nim nadziei, jednak nie wszystkim naszym reprezentantom udało się w sobotę osiągnąć swoje cele. Dawid Kubacki nie zdołał wywalczyć trzeciego miejsca w 66. TCS, a Maciej Kot skoczył bardzo słabo i przepadł w pierwszej serii.

Kubacki po pierwszej serii zajmował drugie miejsce tuż za Stochem. W drugiej rundzie Horngacher podjął decyzję, by obniżyć dla niego rozbieg, bo wcześniej bardzo daleko skoczył jego rywal w walce o miejsce w trójce Anders Fannemel. Tym razem ryzyko się nie opłaciło. W konkursie Kubacki spadł na 9. miejsce, a cały turniej ukończył na 6. pozycji.

- Dla Dawida takie zagranie było jedyną szansą na podium TCS. Spróbowałem ją wykorzystać i się nie udało, choć wcześniej wiele razy taki ruch, gdy ja wciskałem guzik, a inni nie, opłacał się nam. Dla Dawida nie miało znaczenia, czy będzie na czwartym, czy na szóstym miejscu. Liczyło się tylko to, by powalczyć o trzecie - tłumaczył swoją decyzję Austriak. O Kocie (113,5 metra i dopiero 41. miejsce) powiedział tyle, że musi z nim porozmawiać i spróbować znaleźć dla niego właściwą drogę.

Zaraz po tym, jak Stoch został zwycięzcą zawodów w Bischofshofen i drugim w historii zawodnikiem, który w jednej edycji wygrał wszystkie konkursy TCS, na zeskoku pojawił się ten, który dokonał tego jako pierwszy - Sven Hannawald. Niemiec przywitał młodszego kolegę w ekskluzywnym klubie i serdecznie go uścisnął.

- Od 2002 roku, gdy Sven wygrał wszystkie konkursy, minęło sporo czasu. Potem nikomu się to nie udawało, a teraz dokonał tego Kamil i teraz takich niezwykłych skoczków jest dwóch. Może wkrótce dołączy do nich trzeci. Zobaczymy, jak szybko okaże się to możliwe - skomentował tę sytuację Horngacher. Przyznał też, że ani przez chwilę nie myślał o tym, by doprowadzić Stocha do powtórzenia osiągnięcia Hannawalda. - Moim celem było wprowadzenie Kamila na podium, po Engelbergu to wydawało się realistycznym celem.

Bardzo chwalony przez środowisko trener Polaków jako najważniejszy moment całego turnieju wskazał pierwszy skok Stocha w konkursie w Oberstdorfie. - Miał za sobą bardzo słabe kwalifikacje, o czym dziś chyba nikt już nie pamięta. Potem w serii próbnej w beznadziejnych warunkach uzyskał tylko 112 metrów. I ten skok w pierwszej serii na Schattenbergschanze, ten który dał mu dobre miejsce, był najistotniejszy - podkreślił.

Zapytany o znajomość polskiego hymnu Horngacher odpowiedział, że oczywiście "Mazurka Dąbrowskiego" zna i że w czasie dekoracji Stocha w Bischofshofen nawet go śpiewał. - Trochę go ćwiczę. Czasem się gubię, ale kiedy jest ze mną Grzegorz Sobczyk, z jego pomocą radzę sobie całkiem nieźle. Czy wiem, o czym śpiewam? Nie bardzo. Pracuję nad tą częścią, której się nauczyłem. Cóż, skoro to wasz hymn, to jego słowa na pewno nie dotyczą głupot - mówił trener, po raz pierwszy od wielu dni sprawiając wrażenie rozluźnionego.

Horngacher podkreślił, że teraz jego zawodnicy postarają się wykorzystać każdą minutę na odpoczynek, ponieważ w tym sezonie czeka ich jeszcze wiele pracy. - W kolejnym tygodniu mamy loty narciarskie i ja już myślę o tym, co mogę zrobić, żeby dobrze nam poszło. Loty to trochę co innego niż skoki. Muszę znaleźć sposób, żeby każdy z moich zawodników dobrze w nich wypadł - zaznaczył Horngacher.

Z Bischofshofen - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

ZOBACZ WIDEO: Polacy zdominowali poprzedni TCS. "Żyła krzyczał i był oszołomiony. Buzowały w nim niesamowite emocje"


Czy Kamil Stoch zostanie w Oberstdorfie mistrzem świata w lotach narciarskich?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×