Rok temu po wygranej Stocha w turnieju Małysz nie potrafił ukryć wzruszenia i łez. Tym razem przyjął triumf młodszego kolegi z większym spokojem. Choć ostatnie skoki drugiej serii zawodów w Bischofshofen kosztowały go wiele nerwów.
- Denerwowałem się tak, że lepiej nie mówić. Już przed skokiem Dawida Kubackiego w drugiej serii ręce trzęsły mi się tak, że nie mogłem przełączyć pulpitu na kolejnego skoczka. Stefanek Hula się ze mnie śmiał, pytał, co się ze mną dzieje. My w sztabie, chyba czasem bardziej przeżywamy to, co się dzieje na skoczni, niż zawodnicy - opowiadał dyrektor PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji.
W Bischofshofen ze Stochem do końca o zwycięstwo walczył Kubacki - po pierwszej serii był drugi i wydawało się, że ma realne szanse na pokonanie kolegi z kadry. - To by była dopiero sensacja. Na pewno gdyby wygrał, nikt by go za to nie potępiał. Jednak Dawid o tym zupełnie nie myślał. Chciał dobrze skoczyć. A Kamil też z całego serca życzył mu tego zwycięstwa - powiedział Małysz.
Stoch dopiero jako drugi zawodnik w historii wygrał w jednym sezonie wszystkie cztery konkursy TCS. A przecież przed startem turnieju nic nie wskazywało na tak spektakularny sukces Polaka, głównymi faworytami byli dwaj Niemcy - Richard Freitag i Andreas Wellinger.
- Byłem pełen nadziei, że Kamil będzie walczył o podium, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak mocny. Tego chyba nikt się nie spodziewał. Nawet sam Kamil - uważa Małysz. - Ja jego moc zobaczyłem po wygranej w Oberstdorfie. To jest jedna z trudniejszych skoczni i jak ktoś tam wygrywa, to jest mu dużo łatwiej, to go napędza. Później Kamil wygrał w Innsbrucku, a po upadku Freitaga miał już wielką przewagę w klasyfikacji generalnej, więc na pewno był już też spokój - przyznał.
- Kamil twierdzi, że się denerwował, ale że to był taki pozytywny nerw. On potrafi przekuć zdenerwowanie w pozytywną bombę i to jest jego wielką siłą. Nie psuje skoków, nawet jak w Bischofshofen pierwszy spóźnił, to i tak poleciał najdalej. Był najlepszy również wtedy, gdy trener obniżał mu belkę. Myślę, że jak rywale na spokojnie sobie wszystko przeanalizują, to dopiero będą w szoku. Na razie wiedzą tyle, że Kamil jest dobry - zaśmiał się triumfalnie "Orzeł z Wisły".
Zwycięzca TCS sprzed 17 lat obserwuje Stocha z bliska od półtora roku i jego zdaniem przez ten czas Kamil rozwinął się "sakramencko". - Poszedł bardzo do przodu i fizycznie, i mentalnie. Im jesteś starszy, tym jesteś mocniejszy, ale też musisz więcej pracować. On jest w takim momencie, że fizycznie wciąż jest bardzo mocny, a do tego doszła jeszcze siła mentalna. W tym momencie nie ma na niego gościa - podkreślił Małysz.
Forma, jaką Stoch zachwycił w TCS, dla niektórych jest powodem do obaw - przecież do igrzysk olimpijskich w Pjongczangu jeszcze ponad miesiąc, a przez tak długi czas Polakowi może być trudno utrzymać kapitalną dyspozycję. Małysz uspokaja jednak tych, którzy obawiają się o IO.
- Wiadomo, że one zawsze są priorytetem, ale gdy przychodzi dobra forma, nie da się jej zatrzymać. Próby jej zatrzymywania byłyby największą głupotą. Będziemy robić wszystko, żeby utrzymać tę dyspozycję. Kamil to wyjątkowy zawodnik, inny niż wszyscy. Inni są mocni w mediach, wszystko komentują, pojawiają się w telewizjach. A Kamil tego unika i to jest jeden z jego dużych sukcesów. Ja wiem, że to dla was dziennikarzy źle, ale dla niego to bardzo pozytywna rzecz, bo unika eksploatacji. Jest do tego stopnia świadomy, co może mu przeszkodzić, że w czasie TCS odciął się zupełnie. O piwie oferowanym przez Svena Hannawalda dla jego pogromcy pierwszy raz usłyszał dopiero w sobotę na konferencji - zdradził były znakomity skoczek, którego teraz można nazwać opiekuńczym duchem naszej drużyny.
Małysz uważa, że jeżeli na lotach narciarskich w Kulm i w Oberstdorfie wszystko będzie w porządku, na igrzyska Stoch pojedzie jako jeden z głównych faworytów do medali.
Na koniec polscy dziennikarze zagadnęli jeszcze Małysza o powracającą jak bumerang dyskusję o tym, czy naszym najlepszym skoczkiem w historii jest właśnie "Orzeł z Wisły", czy może jednak Stoch. - To jest głupie pytanie. Jak ja teraz mogę się porównywać do Kamila - wypalił dyrektor Małysz.
Z Bischofshofen - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: Horngacher zrobił z Żyłą to, czego nie był w stanie zrobić Małysz i Kruczek. Pokazał swoje drugie oblicze?
W Kulm i w Oberstdorfie wszystko będzie w porządku a my juz wspieramy usilna i goraca modlitwa Pana Stocha i cala ekipe skoczkow oraz opiekunow modlitwa do Ducha Sw Czytaj całość