[tag=4930]
Kamil Stoch[/tag] nie miał zbyt wiele czasu na odpoczynek po wielkim trumfie w 66. edycji Turnieju Czterech Skoczni. Intensywność zmagań nie zmęczyła go jednak tak bardzo, jak cała otoczka wokół turnieju.
- Jestem trochę zmęczony i nie będę nikogo oszukiwał, że tak nie jest, ale staram się patrzeć przyszłościowo. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest nawet połowa sezonu. W całym turnieju najtrudniejsze były wywiady po każdym konkursie. To wymęczyło mnie najbardziej i kosztowało najwięcej energii, ale taki jest urok naszego zawodu i musimy to rozumieć - przyznał za pośrednictwem serwisu skijumping.pl.
Dodatkową trudnością dla skoczków było to, że w piątek musieli przestawić się z dużej skoczni na mamucią. Stoch nie ukrywał, że nie wszystko tego dnia szło po jego myśli. - Nie był to może najlepszy dzień, bo moje skoki były takie sobie. Po Bischofshofen trudno było mi się wczuć w tutejszy rozbieg. Było znacznie bardziej stromo, a do tego prędkość była większa - tłumaczył.
Przypomnijmy, że 30-latek zajął 16. miejsce podczas pierwszego treningu, 14. podczas drugiego i 16. podczas kwalifikacji. W sumie tylko raz przekroczył barierę 200 metrów (dokładnie 202 m w kwalifikacjach). Podkreślił jednak, że podczas tego weekendu nie będzie przywiązywał największej wagi do miejsca w tabeli.
- Nie chcę mówić, czego to ja tutaj nie dokonam, bo chcę czerpać radość z udanych prób. Po to przyjeżdżamy na największe skocznie świata. Wynik schodzi na drugi plan, a liczą się jak najdłuższe loty. Każdy chce spędzić w powietrzu jak najwięcej czasu.
Sobotni konkurs w Bad Mittendorf rozpocznie się o 14:15. Serię próbną zaplanowano na 13:00.
ZOBACZ WIDEO: Snowboardzista z Polski spędził w śpiączce 9 dni. "To bardzo duże zagrożenie"
Nie musisz wszystkiego wygrywać!
2 dobre skoki i zobaczymy, bez ciśnienia :)