Szczere wyznanie norweskiego skoczka. Chciał zakończyć karierę

Getty Images / Stanko Gruden / Na zdjęciu: Robert Johansson
Getty Images / Stanko Gruden / Na zdjęciu: Robert Johansson

Choć Robert Johansson jest obecnie czołowym skoczkiem narciarskim na świecie, dwa lata temu Norweg był o krok od zakończenia kariery. Do pozostania przy sporcie przekonała go dopiero rozmowa telefoniczna ze swoim ojcem.

W ostatnią niedzielę reprezentacja Norwegii nie miała sobie równych na mamuciej skoczni w Oberstdorfie i zdobyła złoty medal drużynowych mistrzostw świata w lotach narciarskich. Silnym punktem ekipy zwycięzców był Robert Johansson.

Dla 27-latka obecny sezon jest znakomity. Johansson aż sześć razy zajmował miejsce w czołowej "10" w konkursach Pucharu Świata i w klasyfikacji generalnej jest 14. Jego forma rośnie i zawodnik może być groźny dla najlepszych podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu.

Choć trudno w to teraz uwierzyć, dwa lata temu był on bliski podjęcia decyzji o zakończeniu swojej kariery.

Sezon 2015/2016 był bowiem dla niego wybitnie nieudany. W pierwszej części sezonu spisywał się tak słabo, że nie łapał się nawet do kadry A na zawody PŚ. Z kolei na początku 2016 roku wziął udział w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Planicy.

ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Dawid Kubacki będzie bardzo mocnym kandydatem do medalu w Pjongczangu

Tam również spisał się bardzo słabo i to było przyczyną jego podłamania. Johansson zastanawiał się wtedy, czy nie rzucić nart w kąt. - Czułem się fatalnie, byłem zrezygnowany - wspomina teraz. Ponadto miał wówczas problemy ze zdrowiem. Wszystko to niemal spowodowało koniec jego kariery.

Na szczęście postanowił zadzwonić do swojego ojca. Dopiero ta rozmowa tchnęła w niego nowego ducha i zawodnik postanowił podjąć próbę powrotu do reprezentacji Norwegii.

- Robert był bardzo bliski podjęcia tej decyzji. Długo jednak rozmawialiśmy, wspominaliśmy jego początki. Udało mi się go przekonać, by nie kończył ze skokami, na pewno nie przed zakończeniem zimy - mówi jego ojciec, Gorm Johansson.

Jego syn znalazł się wkrótce w kadrze na loty w Vikersund i tam udało mu się dwukrotnie zająć miejsce w "30". - To było dla mnie niesamowicie ważne. W głównej mierze dlatego nadal uprawiam ten sport. Ale dzięki temu doświadczeniu stałem się mądrzejszym człowiekiem - ocenia po latach skoczek.

- Czuję teraz wielką radość z samego skakania i nie przejmuję się niczym innym. Wiem, że poradzę sobie z problemami i nie zabraknie mi już odwagi - zapewnia.

Komentarze (0)