Barbara Toczek: Wielki kryzys wielkich mistrzów. Austriacy na dnie (komentarz)

Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Stefan Kraft
Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Stefan Kraft

Dla jednych igrzyska w Pjongczangu były chwilami sportowych uniesień, które w pamięci pozostaną na zawsze. Dla innych - kubłem zimnej wody i dowodem na to, że dzieje się coś złego. W tej drugiej grupie wyjątkowo znaleźli się austriaccy skoczkowie.

Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Czasami zdarzają się małe wyjątki i to "dobre" trwa naprawdę długo, ale nawet i wtedy gorzki finał jest nieunikniony. Po latach dominacji i pięknych triumfów przyszło się z nim zmierzyć skoczkom z Austrii. Przed sezonem były kłopoty zdrowotne i kontuzje zawodników (Hayboecka i Schlierenzauera), ale też nadzieje, oczekiwania i obietnice. Potem był brak sukcesów, i to nawet nie tych spektakularnych, ale… jakichkolwiek. Teraz? Gęsta atmosfera, oskarżenia i brak lojalności. Osiągnięć jak nie było, tak nie ma.

O ile podczas Turnieju Czterech Skoczni Kuttin bronił swoich podopiecznych, o tyle w Korei nie potrafił już ugryźć się w język. A przecież emocje nie są dobrym doradcą. Najbardziej oberwało się Schlierenzauerowi, który dla austriackich skoków zrobił więcej niż ktokolwiek inny, i Fettnerowi, specjaliście od "drużynówek". Ten z kolei swego czasu musiał się nawet wcielić w rolę Bode Millera, by uratować medal i honor ekipy. Sęk w tym, że w Pjongczangu ani ta dwójka, ani też Hayboeck czy Kraft  nie mieli nawet czego ratować. Nie subiektywne opinie, a statystyki mówią, że były to najgorsze igrzyska Austriaków od kilkudziesięciu lat.
 
Szczęściem w nieszczęściu dla zawodników jest fakt, że podczas zakończonej w niedzielę imprezy czterolecia, przedstawiciele innych dyscyplin regularnie dostarczali tematów do dyskusji rodzimym dziennikarzom. Dzięki temu oprócz kubła zimnej wody, na skoczków nie wylało się dodatkowo wiadro pomyj. Znaleźli się oczywiście tacy, którzy nawet na odległość starali się "diagnozować" problemy zespołu. Przodował w tym Alexander Pointner - najpierw nie zostawił suchej nitki na zawodnikach (pomijając Krafta), potem na trenerach (którzy według niego nie zrobili wystarczającego "researchu" na temat koreańskiej aury), i na koniec znów na zawodnikach (i tutaj już Krafta nie pominął).
 
Niegdysiejsza klęska urodzaju stała się prawdziwą klęską. W czasach wyjątkowego skokowego dobrobytu z kwitkiem odsyłani byli młodzi i zdolni skoczkowie, dla których nie było miejsca w reprezentacji. Zniechęceni kończyli karierę. W przeciwieństwie do świetnych szkoleniowców, w większości wyedukowanych w Stams. Ci z pocałowaniem ręki zostali zatrudnieni w Norwegii, Polsce i Niemczech. Krajach, których reprezentanci stanęli na podium konkursu drużynowego. Austriacy się nie zmieścili, a do najniższego stopnia zabrakło im ponad… 50 metrów!

Wzięty na dziennikarskie spytki Gregor Schlierenzauer wykazał się niezłą dyplomacją. Wstrzymał się od skomentowania całej farsy, mówiąc, że już kiedyś się "sparzył". Delikatnie wspomniał tylko, że potrzebne są zmiany. Kuttin, którego los jest bardzo niepewny, robi dobrą minę do złej gry i twierdzi, że ma już w głowie plan, który uzdrowi fatalną sytuację. Jednym z postulatów jest sięgniecie po młodych zawodników. Słusznie. Bo Schlierenzauer nie ma już 16 lat, a najmłodszy w drużynie Stefan Kraft, to już dwudziestopięciolatek.

Największy spokój i rozsądek zdaje się zachowywać Toni Innauer. Jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk powiedział mi, że Austriacy przechodzą w tym sezonie swego rodzaju próbę wytrzymałości. Według niego, to Kraft i Hayboeck mogą najbardziej przyczynić się do wydostania się całej drużyny z dołka. - Pozostali wydają się być przytłoczeni oczekiwaniami i nie potrafią wykorzystać szansy, by wyskoczyć na pierwszy plan - przyznał. Zgoda. Mam tylko wrażenie, że kryzys u Austriaków zaczął się już dwa lata temu, i to właśnie Kraft z Hayboeckiem robili co w ich mocy, by było dobrze. Ale przecież wszystko co dobre, kiedyś się kończy.

ZOBACZ WIDEO Zabawna scena w czasie powitania skoczków. "Nie odpowiemy na to pytanie"

Komentarze (6)
marcela.maz
26.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Bo Schlierenzauer nie ma już 16 lat, a najmłodszy w drużynie Stefan Kraft, to już dwudziestopięciolatek." okej.. a w polskiej drużynie niby są młodsi? nie da się ukryć, że Austriacy w dołku, a Czytaj całość
jarema11
26.02.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Problem Austriaków nazywa się Hans Kuttin , myśmy ten problem z tym nieudacznikiem szybko rozwiązali. 
avatar
ThorinS
26.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A gdzie jest nasze zaplecze??? Za dwa trzy lata będzie u nas dużo gorzej niż u Austriaków teraz :/ Hula i Stoch to już wiekowa skoczkowie, to samo żyła. Kot najmłodszy też już nie jest a i Kuba Czytaj całość
avatar
Zbigniew Szyszko
26.02.2018
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Kutin ma plan ? Jaja sobie robi. Chłopie, po takiej kompromitacji nie zatrudni Cię żadna reprezentacja przez najbliższe 10 lat. W 2006 (Olimpiada w Turynie) roku zepsul Malysza, Stoch mimo fant Czytaj całość
avatar
Wojtek Cybulski
26.02.2018
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Każda nacja musi kiedyś przejść kryzys. Austriaccy skoczkowie o 2005 r. do 2014 r. nie schodzili z najwyższego stopnia podium w IO czy MŚ w drużynówkach. Do tego dochodziły sukcesy indywidualne Czytaj całość