Jeszcze przed finałowym weekendem Pucharu Świata w Planicy pojawiły się plotki, że były szkoleniowiec Polaków mógłby po dwuletniej pracy z Włochami przejąć słoweńską kadrę. Tak się jednak nie stanie.
Słoweńcy już poinformowali, że zwolnionego Gorana Janusa zastąpi na pewno rodzimy szkoleniowiec. Szefowie Słoweńskiej Związku Narciarskiego mają trzech kandydatów, ale nazwisk nie zdradzili.
Janus miał kontrakt aż do 2020 roku. Szefowie związku zdecydowali się jednak rozwiązać umowę, ponieważ wyniki słoweńskiej kadry w dwóch ostatnich sezonach były dalekie od oczekiwań. Co prawda zdarzały się przebłyski formy braci Prevców (Petera i Domena), ale często zawodziła drużyna, która rzadko potrafiła walczyć o czołowe lokaty.
Z siedmioletniego okresu pacy w Słowenii Janus najlepiej powinien wspominać sezon 2015/2016. Wówczas czteromiesięczna rywalizacja skoczków toczyła się pod dyktando Petera Prevca. Słoweniec w imponującym stylu sięgnął po Kryształową Kulę (wygrał aż 13 konkursów), a do tego triumfował w 64. Turnieju Czterech Skoczni i wywalczył złoto na mistrzostwach świata w lotach narciarskich.
Z kolei przyszłość trenerska Łukasza Kruczka, po decyzji Słoweńców, na razie nie jest znana. Z ostatnim dniem marca kończy mu się kontrakt z włoską federacją narciarską. Nie wiadomo czy zostanie przedłużony. Powrót 42-letniego trenera do Polski, w roli szkoleniowca kadry B, także jest mało realny.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: A tak prosiłem, żeby nie mówić o tym Kamilowi!
Kruczek za wiele we Włoszech nie zdziałał. U nas Czech nie daje rady...
Ten kto wymyślił Kruczka trenerem Sloweńców, a nie był to kibic tylko jakiś pismak, powinien leczyć się na główkę.