Zmiany w polskich skokach. Czas powalczyć o zaplecze

Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Maciej Maciusiak
Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Maciej Maciusiak

- Byli w rozsypce. Tamtemu sztabowi nie udało się zespolić grupy - mówi Apoloniusz Tajner o kadrze B. Stąd zmiany. Nowym trenerem został Maciej Maciusiak, a juniorów przejął Wojciech Topór. Skomplikowana jest jednak sytuacja z zapleczem skoków.

Ten pierwszy wcześniej trenował młodzieżowców, a drugi był jego asystentem. Obaj dostali awanse. - Dla juniorów potrzebni są najlepsi. Maciek udowodnił, że jest doskonałym trenerem. Potrafi przypilnować grupę, już nie mówiąc o jego umiejętnościach szkoleniowych. Wcześniej Maciej współpracował z Wojtkiem Toporem. Przyszedł moment, kiedy może on objąć kadrę B będącą w rozsypce, a Wojtek dojrzał, żeby samodzielnie poprowadzić juniorów. Aby junior został wartościowym sportowcem wśród seniorów, musi mocno pracować. To trudne zadanie. Mamy to dobrze poukładane - przekonuje prezes Polskiego Związku Narciarskiego w rozmowie z WP SportoweFakty.

Kadra B składa się z dojrzałych zawodników. Tajner przyznaje, że drużynie trenerskiej nie udało się zespolić grupy. - Jeśli natomiast chodzi o zaplecze, mamy tam zdolnych chłopców w wieku 10-14 lat. Chodzi mi o juniorów, zawodników z klubów oraz z Lotos Cup, który funkcjonuje bardzo dobrze. Wśród młodszych pokazują się kolejni. Mamy dobrą sytuację.

Odnośnie stanu rzeczy na najniższych szczeblach szkolenia słychać jednak sporo negatywnych głosów. W sposób wyważony wypowiadał się niedawno Adam Małysz, jednak sam przyznał, że narybku jest coraz mniej. - Tego nie zmienimy. Mamy wyniki, dzieci przychodzi sporo, ale potem przy dyscyplinie zostaje coraz mniej. Takie są realia. Dzieci wolą grać na komputerach, zajmować się innymi rzeczami niż sportem. To jest przykre. Miejmy nadzieję, że to się zmieni. To jest bardzo ładna dyscyplina. A gdy Polacy odnoszą sukcesy, to młodzież widzi i, mimo wszystko, trochę jej zostaje. Mamy teraz parę talentów na niższym szczeblu, trzeba cały czas ich rozwijać - podkreśla Małysz.

Stochomanii nie widać, ale dyrektor koordynator w PZN przypomina, że czasy zmieniły się diametralnie. Nie da się dokładnie porównać jego sukcesów i osiągnięć Kamila Stocha. - Stoch odniósł dużo większe sukcesy, jeśli chodzi o wyniki, ale za moich czasów nie było nawet kadr w skokach. Cały system był tworzony pomalutku. Dzięki temu, że osiągnąłem jakieś wyniki, jesteśmy w tym miejscu. Młodzież trudno jest pociągnąć za sportem. Dzieciom często się nie chce.

Ostrzej o polskim zapleczu wypowiada się część trenerów klubowych. Wśród nich jest Kazimierz Bafia, sędzia międzynarodowy. - Małyszomania była. Z niej jest Kubacki, Kot, są inni chłopcy. Stochomanii nie było, dlatego nie ma wzrostu. Adam pokazał ludziom, że można być z Polski, kraju cały czas lekko na uboczu, a jednak wybić się - bez wielkich tradycji narodowych. Kamil ma lepsze osiągnięcia niż Adam, a rozpędu polskich skoków nie widać. O tym się nie mówi. Kadra A skacze super. Jednak patrząc na wyniki zawodów krajowych i porównując je z rezultatami sprzed 10 lat, widać, że młodzieży jest o połowę mniej. Kiedyś może być tak, że nie będzie miał kto jeździć na zawody. Dzieci chętnych do uprawiania skoków jest coraz mniej.

Z negatywnymi opiniami dyskutowałby Tajner. Twierdzi, że wystarczy przyjść na Lotos Cup, aby dostrzec, jak wygląda sytuacja. - To jest bardzo duża podstawa piramidy w naszej dyscyplinie sportu. Nie wiem czy jest aż tak liczne zaplecze gdziekolwiek. Może w Niemczech i Norwegii - podsumowuje prezes PZN.

ZOBACZ WIDEO Największa różnica między Stochem a innymi? Hannawald: W kluczowych momentach decyduje głowa

Źródło artykułu: