Austriak w sezonie 2013/2014 wygrał Turniej Czterech Skoczni. Dokonał tego w wielkim stylu - zwyciężył w Garmisch-Partenkirchen i Bischofshofen. W czołówce pojawił się właściwie znikąd - do pierwszej kadry włączono go w Engelbergu, tuż przed wyjazdem na niemiecko-austriacki turniej.
Potem z kolegami sięgnął po olimpijskie srebro w Soczi. Na tym skończyły się jego sukcesy - popadł w przeciętność, rzadko zdobywał punkty. W dodatku dopadł go olbrzymi pech. W lutym 2016 roku, podczas Pucharu Kontynentalnego w Brotterode, poważnie upadł, z ranami na twarzy i poobijanymi płucami oraz nerkami trafił do szpitala.
Raptem kilkanaście miesięcy później przydarzył mu się kolejny wypadek. W Ramsau, w listopadzie 2017 roku, ponownie mocno uderzył o zeskok, początkowo był nieprzytomny. W szpitalu zdiagnozowano wstrząśnienie mózgu i stłuczenie płuc.
Thomas Diethart zapowiadał, że nie podda się i wróci do rywalizacji. Po kilku miesiącach od upadku ogłosił na swoim koncie na Instagramie, że kończy karierę. - Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali, szczególnie mojej rodzinie, przyjaciołom, kolegom z drużyny, trenerom i sponsorom. Będę tęsknił za lataniem - napisał na portalu społecznościowym.
To kolejny skoczek, którego karierę zakończyły poważne upadki. Identyczną decyzję podjęli m.in. Thomas Morgenstern i Primoz Roglic. Drugi z nich zamienił narty na rower i osiąga świetne wyniki na szosie.
ZOBACZ WIDEO Ewa Bilan-Stoch: Przy porażkach Kamila uruchamiają się moje zdolności psychologiczne