Po raz pierwszy od zakończenia ubiegłego sezonu Daniel Tande ma wystartować w zawodach, które odbędą się w dniach 2-3 października (Grand Prix w Klingentahl). Jeszcze w maju jego życie było zagrożone.
- Myślałem, że umieram. Na szczęście, jak powiedzieli lekarze, znalazłem się w szpitalu w niecałą dobę po pierwszych poważnych objawach i zdążyłem przed rozszerzeniem się choroby na inne części ciała. Jak się dowiedziałem, przy 10 procentach zaatakowanej skóry prawdopodobieństwo śmierci wynosi 30 procent - mówił w maju po wyjściu ze szpitala.
Spędził w nim dwa tygodnie. Mocno schudł, ale nie porzucił skoków. Już miesiąc później ponownie trenował, lecz nie był w optymalnej formie. - Zauważyłem, że po pierwszych zajęciach nie jestem tak silny jak przed chorobą. Zrobię jednak wszystko, aby wrócić do pełnej dyspozycji. Na razie trening siłowy rozpocząłem bardzo spokojnie. Najpierw muszę odbudować masę mięśniową - powiedział Daniel Andre Tande, którego cytował portal klassekampen.no.
Zespół Stevensa-Johnsona jest chorobą z pogranicza immunologii i dermatologii, zaliczany jest do grupy rumienia wielopostaciowego. Jest to nagła i zagrażająca życiu reakcja skórna, często w wyniku zażycia leków, gdy dochodzi do pojawienia się ostrych zmian błon śluzowych oraz naskórka. Właśnie po zażyciu antybiotyku Tande miał problemy zdrowotne.
Teraz wraca na skocznie narciarskie, po raz pierwszy od momentu wyleczenia choroby.
Zawody w Klingentahl są ostatnimi w Letniej Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki: Zachowanie Denisa Urubko mnie zaskoczyło. Wszyscy mieli do niego pretensje