W ostatnich dwóch sezonach polską kadrę A i B w skokach narciarskich dzieliła przepaść. Podczas gdy podopieczni Stefana Horngachera odnosili sukces za sukcesem, ich koledzy z drugiej reprezentacji słabo prezentowali się na zapleczu Pucharu Świata.
Sytuację ratowali wtedy juniorzy z kadry C, a przede wszystkim Tomasz Pilch. Siostrzeniec Adama Małysza skakał świetnie, zwłaszcza na początku, w Pucharze Kontynentalnym. Jego występy przykrywały jednak fatalną formę zawodników z kadry B.
Temat ich słabej dyspozycji często przewijał się w mediach, przede wszystkim na łamach WP SportoweFakty. Podkreślaliśmy, że znakomite wyniki Kamila Stocha i jego kolegów z głównej reprezentacji nie mogą przykryć kłopotów zaplecza.
Żeby skoki nad Wisłą cały czas się rozwijały, po prostu potrzebna jest mocna druga kadra. Skoczkowie osiągający sukcesy w Pucharze Kontynentalnym zaczęliby wywierać sportową presję na zawodnikach z kadry Horngachera, a to powinno pomóc naszej czołowej szóstce, jeszcze podnieść swój poziom sportowy.
ZOBACZ WIDEO Włodzimierz Zientarski wspomina wypadek Kubicy w F1. "Jego ojciec wybiegł ze studia"
Prezes Apoloniusz Tajner, Adam Małysz czy sam Stefan Horngacher zapewniali, że pochylą się nad tematem kłopotów drugiej reprezentacji. Po analizie zdecydowano przede wszystkim zmienić trenera. Do prowadzenia kadry B wrócił Maciej Maciusiak. 36-letni szkoleniowiec z powodzeniem odnalazł się na zapleczu w sezonie 2015/2016.
Wówczas pomógł odbudować formę Maciejowi Kotowi i Dawidowi Kubackiemu. Za jego kadencji kilka razy w Pucharze Świata błysnął Andrzej Stękała. Rzeczywiście widać było, że trener ma dobry kontakt ze swoimi podopiecznymi, którzy potrafili zajmować miejsca w czołowej trójce Pucharu Kontynentalnego, a później otrzymywali swoje szanse w Pucharze Świata.
Powrót Maciusiaka do kadry B dawał zatem nadzieję na lepsze jutro na zapleczu. Efektów pracy szkoleniowca nie było jeszcze widać w Wiśle na inaugurację PŚ. Wówczas Polacy, z racji gospodarza, do kwalifikacji mogli wystawić dodatkowych 6 skoczków. Żaden z nich nie przebrnął jednak eliminacji. Trener i sami zawodnicy zapewniali jednak, że ciężko pracują, a na razie docelowymi dla nich zmaganiami będą konkursy Pucharu Kontynentalnego.
Cykl drugiej ligi rozpoczął się w Lillehammer. Wielkiego przełamania w formie Biało-Czerwonych nie było, ale jeden skoczek dał nadzieję, że wkrótce i na zapleczu polskich skoków zaczną dziać się dobre rzeczy. Mowa o Aleksandrze Zniszczole. Na Lysgardsbakken 24-latek zajął 6. i 4. miejsce. Zaimponował zwłaszcza w drugim konkursie, w którym otarł się o podium mimo upadku. Gdyby nie to, mógł nawet wygrać zawody.
W klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego Zniszczoł na razie zajmuje 4. miejsce. Jego dobra forma z jednej strony daje nadzieję na poprawę wyników kadry B, a z drugiej może zapewnić Polsce dodatkowe miejsce na 67. Turniej Czterech Skoczni. Dwa kolejne konkursy drugiej ligi w skokach zaplanowano w fińskim Kuusamo. Jeśli w nich Zniszczoł znów będzie w ścisłej czołówce, to ma duże szanse utrzymać czołowe miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego i zagwarantować Polsce maksymalną liczbę 7 zawodników na niemiecko-austriacki turniej.
Wówczas najprawdopodobniej, to właśnie 24-latek dołączyłby do kadry Stefana Horngachera. Na razie żaden ze skoczków z kadry B, poza Zniszczołem, nie prezentuje jeszcze poziomu, który pozwoliłby im skutecznie walczyć na Turnieju Czterech Skoczni czy w Pucharze Świata. Forma Zniszczoła pozwala jednak wierzyć, że już niedługo na zapleczu dobrze zaczną także skakać Klemens Murańka, Paweł Wąsek czy Tomasz Pilch, który po przejściu z reprezentacji juniorskiej do kadry B, na razie nie może się odnaleźć.