- Problemy Noriakiego zaczęły się już dwa lata temu, kiedy miał kłopoty z prędkością najazdową. Potem było lepiej, a teraz pech znowu wrócił. Jest zbyt wolny na progu. W jego przypadku to bardzo wpływa na sam skok - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Saho Kobayashi, japońska dziennikarka z Jiji Press. Zbieżność nazwisk z liderem Pucharu Świata jest przypadkowa.
Redaktorka przyznaje, że jest nadzieja na poprawę dyspozycji 46-latka. Wielokrotnie był już w dołku i nic nie wskazuje na to, że teraz miałby w nim pozostać stale. Mimo tego, Japończyk przestał tryskać humorem jak za dawnych lat. - Znamy go jako niezwykle uśmiechniętego zawodnika. Teraz nie jest szczęśliwy. Skoki nie są najwyższych lotów, a to wprowadza sporą nerwowość - zaznacza Kobayashi.
Dziennikarka potwierdza jednak, że Kasai nie myśli o zakończeniu kariery. Jeśli tylko będzie w formie, na pewno wystartuje podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. Potwierdzałyby to słowa Japończyka, które ostatnio często powtarzano w mediach. Z tą różnicą, że Kasai mówił o skakaniu jeszcze przez... dziesięć lat.
Niezależnie od tego, Japończycy nie są miłośnikami skoków narciarskich. Nie ma żadnego porównania z tym, co dzieje się u nas. - Japońscy skoczkowie kochają atmosferę podczas konkursów rozgrywanych w Polsce. U nas nie ma takiej publiczności. Niestety zainteresowanie skokami w Japonii jest niewielkie. Od Kamila Stocha zdecydowanie bardziej popularny jest Robert Lewandowski. Mam wrażenie, że odwrotnie niż w Polsce - zaznacza redaktorka z Jiji Press.
Kobayashi dodaje, że Lewandowski jest jedynym naprawdę popularnym sportowcem w Japonii. - Choć ze względu na zainteresowanie piłką nożna i ligą niemiecką, niektórzy znają też Kubę Błaszczykowskiego, jeszcze z gry dla Borussii, i Łukasza Piszczka.
Ryoyu Kobayashi jest obecnie jedyną szansą Japonii, aby skoki wróciły tam do łask. A co za tym idzie - żeby w Kraju Kwitnącej Wiśni nieco popularniejszy był także polski sport.
ZOBACZ WIDEO Polacy zaskoczyli podczas lotów narciarskich. "Loty to pewna nagroda i frajda"