Może to jeszcze nie czas, by bić na alarm, ale 1,5 miesiąca przed konkursem drużynowym podczas MŚ w Seefeld Polacy spuścili z tonu. Piotr Żyła zupełnie nie przypomina zawodnika kolekcjonującego w grudniu podia, Kamil Stoch odpala raz na kilka prób, na wysokim poziomie ustabilizował się tylko Dawid Kubacki, choć i jemu zdarzają się wpadki.
Czwarte miejsce w składzie pozostaje olbrzymią niewiadomą. Teoretycznie najwyżej w klasyfikacji jest Jakub Wolny, jednak jego ostatni skoki wskazują, że aktualnie nie byłby w stanie zapewnić takiej jakości jak niegdyś Maciej Kot. Etatowy kadrowicz - mistrz świata w drużynie z 2017 roku - tkwi w dołku, ledwo kwalifikuje się do konkursów i nie bardzo widać progres. Medalista olimpijski Stefan Hula radzi sobie o tyle lepiej, że przynajmniej od czasu do czasu wejdzie do czołowej trzydziestki.
Pomijając dylematy Stefana Horngachera, problemem Polaków jest też rosnąca forma rywali.
Sygnałem do pobudki powinny być występy Japończyków. Fenomenalny Ryoyu Kobayashi, zwycięzca wszystkich konkursów Turnieju Czterech Skoczni, w każdej próbie może nadrobić kilka-kilkanaście metrów. Lider Pucharu Świata zmotywował kolegów do wytężonej pracy albo trener Hideharu Miyahira dotarł też do pozostałych zawodników. Junshiro, starszy brat Ryoyu, miewał dobre momenty w Niemczech i Austrii, najniższy w stawce Yukiya Sato przebił się do pucharowej dziesiątki, do roli "czwartego" kandydują weterani Daiki Ito, Noriaki Kasai bądź zdecydowanie młodszy Naoki Nakamura. Po dwóch chudych latach do Pucharu Świata wróci Shohei Tochimoto i nie podda się bez walki.
ZOBACZ WIDEO: Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"
Na pierwszy plan wciąż wybijają się Niemcy. Markus Eisenbichler, Karl Geiger, Stephan Leyhe nie tylko są w czołowej dziesiątce Pucharu Świata, ale po prostu dobrze skaczą, swojej pozycji nie zawdzięczają wyłącznie pierwszym konkursom. W zespole Wernera Schustera zapanowała tak duża konkurencja, że nawet mistrz olimpijski Andreas Wellinger nie może być pewny miejsca w drużynie. Przeciętnego skaczącego 23-latka naciskają Richard Freitag i młody David Siegel, były mistrz świata juniorów.
Mniej stabilni są Norwegowie, choć dwóch z nich (Robert Johansson i Andreas Stjernen) znalazło się w najlepszej dziesiątce Turnieju Czterech Skoczni. Dalej nieco gorzej - Johann Andre Forfang zgubił formę z początku sezonu, Anders Fannemel niczym się nie wyróżnił na przełomie roku. Zupełnie pogubił się Daniel Tande, który załamany swoimi występami pojechał potrenować spokojnie w domu.
Do ataku czają się Austriacy i nieprzewidywalni Słoweńcy, ale nie mają po swojej stronie zbyt wielu argumentów. Poza Stefanem Kraftem i nieregularnym Danielem Huberem, Austriacy popadli w pucharową szarzyznę. Manuel Fettner i Michael Hayboeck ugrzęźli w trzeciej dziesiątce, jeśli nie niżej. W tarapatach znaleźli się Słoweńcy. Bracia Domen i Peter Prevcowie zawalili Turniej Czterech Skoczni, na półmetku pojechali do domu. 18-letni Timi Zajc i bezbarwni Anze Lanisek czy Anze Semenic to za mało, by liczyć się w stawce.
Tak czy inaczej, wszyscy trenerzy, może poza Wernerem Schusterem, będą musieli nagłowić się przy ustalaniu składów. Kolejna weryfikacja sił 12 i 13 stycznia w Predazzo. Zawody we Włoszech pewnie pozwolą chociaż trochę rozwiać wątpliwości przed drużynówką w Zakopanem, ostatnim zespołowym testem przed MŚ 2019.