Polak objawieniem sezonu? "Jest na zupełnie innym poziomie"

Newspix / Tadeusz Mieczynski / Na zdjęciu: Thomas Thurnbichler
Newspix / Tadeusz Mieczynski / Na zdjęciu: Thomas Thurnbichler

- Nie byłoby to w porządku, jeśli wtrącałbym się, kiedy Kamil chciał podążyć własną drogą - mówi WP SportoweFakty trener Polaków Thomas Thurnbichler. Opowiada też o zmianach w stosunku do Żyły i Kubackiego oraz o formie skoczków przed startem sezonu.

W piątek rozpocznie się nowy sezon Pucharu Świata. - Oddawali prawdziwe petardy - tak o formie dwójki swoich podopiecznych tuż przed inauguracją mówi nam trener kadry Thomas Thurnbichler.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Czy po ogromnych problemach i słabych wynikach w zeszłym sezonie możesz powiedzieć, że między tobą a skoczkami jest zaufanie?

Thomas Thurnbichler, trener reprezentacji Polski w skokach narciarskich: Zawsze będę ufał moim skoczkom, a widzę, że zawodnicy mają pełne zaufanie do treningów. Forma rośnie, nie narzekają, w drużynie panuje odpowiednia atmosfera. Mamy dobre relacje.

Jak wiele zmieniłeś w przygotowaniach po ostatnim sezonie?

Wziąłem odpowiedzialność za przygotowanie fizyczne. To była spora zmiana. Jesienią trenowaliśmy nie tak intensywnie jak rok temu. Ale nie znaczy to, że nie pracowaliśmy ciężko, za to bardziej efektywnie, by nie przemęczyć zawodników i by mieli czas na regenerację.

Mniej podróżowaliśmy. Sporą zmianą było to, że ci najbardziej doświadczeni skoczkowie dostali więcej autonomii podczas przygotowań. Reszta została po staremu.

ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie

Na czym polega ta autonomia Dawida Kubackiego i Piotra Żyły?

Od początku byli włączeni w proces tworzenia planów treningowych. Dawałem im propozycje treningowe, a oni mówili, co im się podoba, a co nie. Z Dawidem rozmawialiśmy też o procesie skakania i technice. Ale zawsze miał prawo powiedzieć "stop", pozmieniać rzeczy. Stoch ma swój sztab.

Stoch i Doleżal mają wolną rękę, czy muszą treningi konsultować z tobą?

Współpracujemy. W ostatnich tygodniach nawet bardziej. Rozmawialiśmy trochę o skokach, ale mają pełną wolność. Nie byłoby to w porządku, jeśli wtrącałbym się, kiedy Kamil chciał podążyć własną drogą. Pełna odpowiedzialność spoczywa na jego sztabie, ale jeśli tylko czegokolwiek będzie potrzebował, to dostanie od nas wsparcie. Życzę mu jak najlepiej, by wrócił na szczyt.

Jak wygląda ta sytuacja, kiedy jeden ze skoczków kadry ma innego szkoleniowca?

Ustaliliśmy plan. Michal będzie podróżował wraz ze sztabem i otrzyma akredytację jako członek zespołu. Dostanie od nas do analizy wszystkie wideo ze skokami Kamila. Dla mnie to coś normalnego. Kamil nie jest pierwszą ani ostatnią osobą, która zdecydowała się na taki krok. Dla mnie ważne było tylko ustalenie granicy i planu. To ja podejmuję decyzję odnośnie do składu na zawody i jeśli Kamil tylko się w nim znajdzie, to Michal będzie jeździł z nami.

A kto podczas zawodów będzie dawał Stochowi sygnał do startu?

Michal będzie wraz z resztą drużyny czekał na dole. W gnieździe trenerskim będę tylko ja i Maciej Maciusiak.

A gdyby jeszcze jakiś inny skoczek oprócz Kamila Stocha chciał pracować z innym trenerem indywidualnie (tę kwestię w rozmowie z WP SportoweFakty poruszył Dawid Kubacki, który otwarcie przyznał, że rozważyłby taki pomysł, więcej TUTAJ), zgodziłbyś się na to?

To nie byłaby wtedy moja sprawa. Decyzja należałaby wtedy do szefa federacji. Nie chciałbym się nad tym więcej rozwodzić, bo to hipotetyczna sytuacja.

Co czujesz tuż przed startem sezonu?

Jestem w dobrym nastroju. Skoczkowie, którzy pojadą do Lillehammer na inaugurację Pucharu Świata, mocno się poprawili. W tygodniu poprzedzającym zawody skakali na wysokim poziomie. Widziałem prawdziwe petardy w wykonaniu Dawida Kubackiego i Olka Zniszczoła. Czuję się pewniej niż przed startem poprzedniego sezonu, mamy stabilność. Już jestem głodny kolejnych zawodów.

Ostatni konkurs Letniego Grand Prix w Klingenthal na początku października wyglądał jednak słabo w wykonaniu Polaków.

Musimy być szczerzy, to był słaby dzień chłopaków. Ich skoki nie były wtedy dobre, ale teraz zdecydowanie się poprawili. Ulepszyli i ustabilizowali technikę. Do pierwszych zawodów podejdziemy z dużą ciekawością, zwłaszcza po reformie dotyczącej strojów.

Media społecznościowe obiegło nagranie ze skoku Aleksandra Zniszczoła z Wisły na 140 metrów. Ile to mówi o formie zawodnika?

Pokazuje to, że skacze bardzo dobrze i nabrał pewności siebie. Biorąc pod uwagę belkę, z której startował, poziom jest bardzo wysoki. To jednak tylko trening i trzeba to przełożyć jeszcze na zawody.

A jak oceniasz formę Pawła Wąska, który wygrał Letnie Grand Prix?

Paweł jest na zupełnie innym poziomie niż w zeszłym roku: mentalnie, fizycznie, technicznie. Skacze naprawdę dobrze, więc to naturalnie pozwoliło mu nabrać pewności siebie. Ma możliwości, by osiągać dobre wyniki. Bardzo mu tego życzę, biorąc pod uwagę to, jak pracował przez cały okres. W pełni koncentrował się na treningach, był w stanie złapać dobry rytm w regeneracji.

Czy bardzo przeszkadzają wam nowe, zdecydowanie bardziej rygorystyczne zasady dotyczące kombinezonów, takie jak znaczne ograniczenie liczby używanych kombinezonów czy używanie chipów?

Musimy dowiedzieć się, które stroje zostaną dopuszczone do zawodów, a które nie. Kontrola w Klingenthal była bardzo skrupulatna. Christian Kathol mówił wszystkim otwarcie: "tego nie chcę widzieć", "jeśli nie zmienicie tego, to nie zaakceptuję kombinezonu". Do pierwszych zawodów tak naprawdę nie będziemy wiedzieli, czy nasz sprzęt jest na najwyższym poziomie, czy może przedobrzyliśmy albo mamy jeszcze spore rezerwy. Ale to problem każdej kadry.

Dlaczego chciałeś, żeby to Alexander Stoeckl został dyrektorem do spraw skoków i kombinacji w Polsce?

Kto nie chciałby mieć Alexa w swoim teamie? Szukaliśmy polskiego rozwiązania, mieliśmy w głowach kilka nazwisk, ale zdecydowaliśmy się na Stoeckla. To człowiek o ogromnym doświadczeniu, wiedzy i po prostu wielka postać w świecie skoków.

Sam trener nie jest w stanie przecież panować nad wszystkim, a pozostałe czołowe związki mają obsadzoną pozycję dyrektora sportowego. Nie bez powodu. Utrzymanie całego systemu skoków wymaga przecież wiele zakulisowej pracy. Kogoś takiego brakowało.

Na samym początku musiał się nauczyć sporo o skokach w Polsce, ale też całym kraju, mentalności. Po prostu potrzebował zobaczyć, jak to działa, ale już teraz mam od niego ogromne wsparcie. Jest w stanie zbudować system, który młodym skoczkom pomoże dotrzeć na szczyt.

A co z młodszymi skoczkami? Zobaczymy ich w Pucharze Świata? Klemens Joniak w końcu wygrał Letnie Mistrzostwa Polski.

Powołanie na zawody Pucharu Świata będzie zależeć od formy. W tym sezonie będzie trochę rotacji. Mamy w kadrze tylko pięć miejsc. Jakub Wolny, Kacper Juroszek i Piotr Żyła nie pojadą do Lillehammer, ale za bardzo nie odbiegają poziomem od tej piątki, która uda się do Norwegii.

Młodzi zawodnicy mocno się poprawili, ale pytanie, czy to już jest poziom na start w Pucharze Świata. Zawsze chętnie biorę nowych skoczków na PŚ, ale w Polsce oczekuje się od nich od razu wyników, pojawia się presja. Za wczesne powołanie do kadry może wyrządzić dużo szkód.

Kilka miesięcy temu zostałeś ojcem. Rozłąka z rodziną z pewnością przychodzi trudno. Będziesz wracał wcześniej do domu?

Jeśli zdarzy się taka sytuacja, że drużyna nie będzie mnie potrzebowała, to pojadę do domu. Generalnie jednak jestem selekcjonerem reprezentacji Polski i to oznacza odpowiedzialność. Przez całe sportowe życie sporo podróżowałem i wiedzieliśmy z Jessicą wcześniej, że tak będzie. Po takim wyjeździe na kilka dni jeszcze bardziej docenia się dni spędzone w domu.

Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ trafienie w Meksyku! Trafiła z ponad 40 metrów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty