Ryoyu Kobayashi triumfował po raz dziewiąty w tym sezonie, a po raz szósty z rzędu. W Predazzo zwyciężył z ogromną przewagą. Drugiego Dawida Kubackiego wyprzedził o 26,5 pkt., a trzeciego Kamila Stocha - o 32,1 pkt.
- Dwa miejsca Polaków na podium można było sobie tylko wymarzyć. Szkoda, że ten Kobayashi tak dobrze skacze - uśmiechnął się w rozmowie z TVP Adam Małysz, dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej. Popisy Japończyka robią na nim ogromne wrażenie. - Powiedziałbym tak: masakra! Jest naprawdę w wysokiej formie, robi sobie, co chce. Trochę przypomina mi Kamila Stocha, gdy ten był w najlepszej formie. Ciężko go było przeskoczyć. Teraz jest taki Kobayashi.
W pierwszej serii Kobayashi wylądował na 135. metrze, zaledwie o metr bliżej od rekordu skoczni w Predazzo należącego do Małysza. W finałowej serii Japończyk poleciał jeszcze dalej. - Miałem już momenty zwątpienia. Myślałem, że skoczył nowy rekord. Nie udało mu się. Tylko wyrównał (136 m - przyp. red.) - dodał Małysz.
Dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej podkreślał także świetną dyspozycję Polaków. Kubacki i Stoch stanęli na podium, siódmy był Piotr Żyła, a Stefan Hula także zdobył punkty PŚ (był 29.).
- To był dla nas bardzo fajny konkurs. Jestem strasznie zadowolony z drugiego skoku Kamila. Pokazał, że wraca do bezbłędnego skakania. Dawid spisał się super. Znów oddał takie skoki, na jakie go stać. Piotrek Żyła pracował mocno nad tym, by nie przedobrzyć. Miał kontrolować swoje odbicie, by skoki były optymalne. W tym momencie Kobayashi jest z innej planety, ale cierpliwie czekamy - podsumował Małysz.
W niedzielę w Predazzo odbędzie się drugi konkurs indywidualny Pucharu Świata. Początek o godz. 17.00.
ZOBACZ WIDEO: Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"