Stefan Kraft się odradza. Trzeba na niego uważać

Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Stefan Kraft
Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Stefan Kraft

Wiele wskazuje na to, że Stefan Kraft będzie rywalem polskich skoczków w walce o medale na mistrzostwach świata w Seefeld. Austriak odradza się po bardzo słabym początku sezonu i goni Biało-Czerwonych w klasyfikacji generalnej PŚ.

W tym artykule dowiesz się o:

To był koszmar i jedno z największych niepowodzeń w karierze. Na oczach tysięcy swoich kibiców, którzy zjawili się w Garmisch-Partenkirchen, Stefan Kraft nie zakwalifikował się do drugiej serii i stracił szansę na sukces w 67. Turnieju Czterech Skoczni. A wszystko kilka dni po trzecim miejscu w Oberstdorfie.

- Wszystko nie tak. Czułem się dzisiaj bardzo nieswojo, popełniałem fatalne błędy - przyznał po zawodach. Chociaż zapowiadał, że nie zabraknie mu motywacji do dalszej walki w TCS, niewielu w to wierzyło, także w jego kraju.

"Klęska" - opisali wpadkę swojego zawodnika austriaccy dziennikarze. Tamtejsze media były podłamane, bo Kraft był jedyną szansą dla tamtejszej reprezentacji. Tylko on był w stanie powalczyć o dobry wynik w turnieju. I w Nowy Rok ją zaprzepaścił jednym skokiem.

Po katastrofie w Ga-Pa 25-latek pokazał jednak wielki charakter. Zaledwie 72 godziny później w Innsbrucku, już przed swoją widownią, zajął drugie miejsce. Z kolei dwa dni później w Bischofshofen był trzeci.

I nie ma wątpliwości, że gdyby nie jedna wpadka, miał szansę na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej TCS, tylko za niesamowitym Ryoyu Kobayashim. - Czuje się tak, jakbym wygrał. To dla mnie wyjątkowe uczucie, jestem niezwykle szczęśliwy - powiedział wzruszony po zawodach na Bergisel.

ZOBACZ WIDEO: Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"

Co dalej? W konkursach w Predazzo Austriak potwierdził, że jego forma cały czas idzie do góry. W pierwszych zawodach był czwarty, w drugich przegrał jedynie z Dawidem Kubackim.

A przecież początek sezonu był dla niego bardzo słaby. W Wiśle był 21., w Kuusamo 26. W pierwszym konkursie w Niżnym Tagile zajął już 5. lokatę, jednak dzień później był już dopiero 20. Mimo krytyki dziennikarzy, trener austriackiej kadry Andreas Felder przekonywał, że wszystko jest pod kontrolą.

- Moje skoki nie są może jeszcze perfekcyjne, ale naprawdę dobre. Zwłaszcza drugi skok był bardzo udany, wszystko idzie w dobrym kierunku - przyznał po sobotnich zawodach w Val di Fiemme. Dzień później był już zachwycony swoją formą. - Moje próby były naprawdę bardzo dobre, jestem szczęśliwy z kolejnego miejsca na podium. Powinno być tylko lepiej - zapewnił.

Coraz lepsza dyspozycja Krafta jest ratunkiem na stany depresyjne, w jakie mogli popaść w ostatnich miesiącach austriaccy kibice. Regularnie punktuje jedynie Daniel Huber, wielkie wpadki przydarzają się Manuelowi Fettnerowi i Michaelowi Hayboeckowi. Cieniem samego siebie jest Gregor Schlierenzauer, który częściej startuje w Pucharze Kontynentalnym.

Na 25-latku spoczywa więc cała presja fanów, do tej pory rozłożona na kilku skoczków. Kryzys w austriackich skokach jest tak poważny, że zdobycie medalu na tegorocznych mistrzostwach świata będzie olbrzymim sukcesem. A przecież impreza odbędzie się w Seefeld, a obrońcą tytułów mistrzowskich na obu skoczniach jest właśnie Kraft.

Dwa lata temu Austriak był w życiowej formie. Na MŚ w Lahti nie dał szans rywalom, sięgając po dwa złote medale. Stał się tym samym piątym skoczkiem w historii, który wywalczył dublet na tej imprezie. Wcześniej dokonali tego Norweg Bjoern Wirkola (1966), reprezentant ZSRR Gari Napałkow (1970), Niemiec Hans-Georg Aschenbach (1974) i jako ostatni Adam Małysz w 2003 roku.

- To niewiarygodne... - nie dowierzał przed dwoma laty Kraft. Zaskoczenia jego sukcesem, zwłaszcza na mniejszym obiekcie, nie kryli nawet austriaccy dziennikarze. Do tej pory był on uważany za świetnego lotnika, któremu nie do końca pasują małe skocznie. "Jeszcze kilka lat temu ktoś, kto by to przewidział, byłby uznany za wariata" - pisali.

Teraz faworytem do złotych medali w Seefeld będzie z pewnością niewiarygodny Ryoyu Kobayashi. Ostatni konkurs w Predazzo pokazał jednak, że Japończyk nie jest nieomylny i da się go pokonać. Atutem Krafta będzie na pewno fakt, że z trybun będą dopingować go tysiące rodaków.

- Forma idzie w górę. Na pierwszą wygraną w sezonie chętnie poczekam do mistrzostw świata - zapowiada.

Komentarze (0)