- Może być nawet tak, że Polacy wywalczą trzy medale. To jest inna skocznia, mniejsza. Ważna jest moc i to, żeby mieli do niej świeże podejście. Oczywiście, zawody mogą skończyć się też tak, że będzie czwarte, piąte i szóste miejsce i nic nie zrobimy. Niemcy idealnie trafili z formą na mistrzostwa świata. Przed turniejem mówiliśmy, że największymi faworytami są Ryoyu Kobayashi i Kamil Stoch. Tymczasem medalu w indywidualnym konkursie na dużej skoczni nie zdobył ani jeden ani drugi - przypomina Przybyła.
Jak na razie Polacy świetnie radzą sobie na treningach w Seefeld. Zaliczyli niezły start także w kwalifikacjach. Stoch zajął trzecie miejsce, a Dawid Kubacki był czwarty. Nieco słabiej spisali się Piotr Żyła i Stefan Hula, którzy zajęli odpowiednio 16. i 26. lokatę.
Na jakiekolwiek zmiany u polskich skoczków jest już za późno. Były sędzia zaznacza, że trzeba wierzyć Stefanowi Horngacherowi, że zawodnicy nie przesadzili np. z treningiem siłowym. Na normalnej skoczni długość skoku zależy w dużej mierze od mocy wybicia i siły w nogach.
- Stefan Horngacher jest mądrym facetem, będzie doskonale wiedział, jaki popełnił błąd wcześniej. Gdyby średnie skoki przytrafiły się jednemu czy dwóm skoczkom, to nie byłoby problemu. Niestety cała czwórka, na początku mistrzostw, skakała na średnim poziomie. Z drugiej strony, jeszcze kilka lat temu wzięlibyśmy takie wyniki w ciemno - zastanawia się Przybyła.
Seria próbna przed piątkowym konkursem rozpocznie się o godzinie 15.00. Start konkursu głównego zaplanowano na 16.00.
ZOBACZ WIDEO Toni Innauer z przekorą o decyzji trenera Niemców. "Krytykowano go, a postąpił mądrze"